Imię i nazwisko:
Adres email:

Poleć treść:


W rozkroku. Edukacja kulturalna wobec wyzwań współczesnego świata

Xawery Stańczyk, 10 Wrzesień 09 Dodaj komentarz Wyślij Drukuj

Jak pokazują badania, Polacy sferę kultury traktują po macoszemu. Na pierwszym miejscu stawiają pracę, dom, rodzinę, zdrowie, a zaspokajanie potrzeb kulturalnych (czytanie książek, wizyty w kinie lub teatrze, udział w spotkaniach itd.) odkładają na nieokreśloną, odległą przyszłość, kiedy już nie będą musieli martwić się o inne sprawy. Aktywność kulturalna sprowadzana jest często do biernego odbioru nadawanych masowo treści: oglądania telewizji i czytania gazet. Dotyczy to zwłaszcza Polaków w średnim wieku, pracujących ? młodzi oraz emeryci przeznaczają na aktywność kulturalną stosunkowo więcej czasu. Co więcej, Polacy zwykle oczekują, że rozrywki kulturalne zostaną im zorganizowane i dostarczone, a także, aby były jak najliczniejsze, jak najróżnorodniejsze, a najlepiej i darmowe.

To symptomy bardzo niebezpiecznej dla całego społeczeństwa tendencji. Świadczą one, że – choć trudno to zauważyć na ulicy – postawy Polaków niewiele zmieniły się od lat osiemdziesiątych. Nadal dominuje tzw. emigracja wewnętrzna, wycofanie się w sferę domu i rodziny, lub mozolne wiązanie końca z końcem. Kultura poświęcana jest w imię podnoszenia ogólnej jakości życia, sprowadzana do rozrywki po godzinach i traktowana roszczeniowo. Mają ją – na odpowiednim poziomie – zapewniać domy kultury, teatry, szkoły, muzea itd.


Tymczasem awans cywilizacyjny, zwłaszcza we współczesnym społeczeństwie opartym na przepływach wiedzy i informacji, nie jest możliwy bez jednoczesnego awansu kulturalnego. U jego podstaw musi leżeć zmiana hierarchii wartości i sposobów ich realizacji. Demokratyczne społeczeństwo może istnieć jedynie o tyle, o ile jego członkowie przywiązani są do demokratycznego światopoglądu, co oznacza m.in. aktywne uczestnictwo i pluralizm w sferze kultury. Pionowy model jednokierunkowej transmisji kultury od zinstytucjonalizowanych, wyposażonych w autorytet nadawców, do pasywnych, jednostkowych odbiorców, kompletnie nie przystaje do wymagań współczesności i nic dziwnego, że jest nieefektywny, czym budzi nieraz brak zainteresowania lub irytację. A to, na zasadzie zwrotności, pogłębia jeszcze jego nieskuteczność.


Dobrym przykładem tych zależności są wyniki badań, jakie socjolog Robert Putnam wraz z zespołem prowadzili przez ponad dwadzieścia lat we Włoszech. Badania miały odpowiedzieć na pytanie, jakie są przyczyny skuteczności lub nieskuteczności instytucji samorządowych. Szybko zarysował się dualizm: zamożne, uprzemysłowione i bogate w surowce naturalne północne Włochy posiadały sprawne instytucje, podczas gdy w regionach południowych, ubogich, w dużej mierze rolniczych i pozbawionych wartościowych złóż, instytucje były przeżarte korupcją i nepotyzmem, a w związku z tym – kompletnie nieefektywne. Mówiąc krótko, na uprzemysłowionej i zamożnej Północy społeczeństwo obywatelskie kwitło, a na biednym, rolniczym Południu nadal funkcjonowały układy feudalne.


Ale bynajmniej nie bogactwo, zasoby mineralne, industrializacja i urbanizacja (lub ich brak) stworzyły ten podział. W istocie poziom rozwoju społeczno-gospodarczego, a także politycznego, był wtórny wobec panujących stosunków społecznych. Oczywiście, posiadanie cennych złóż, dobrych połączeń komunikacyjnych itd. miało znaczenie, jednak kluczowe były bezpośrednie relacje między ludźmi, z których wynikało istnienie kultury obywatelskiej na Północy i nieistnienie tej kultury na Południu. Putnam nazywa to sieciami zaangażowania obywatelskiego, które współtworzone są przez społeczne zaufanie i normy wzajemności.


Tam, gdzie ludzie wzajemnie sobie ufali i przestrzegali norm wzajemności, tam chętnie i bez obaw o zostanie oszukanym wchodzili we wzajemne kontakty, zacieśniali więzy między sobą, nawiązywali współpracę gospodarczą, zakładali różnego rodzaju stowarzyszenia, aktywnie działali dla dobra całej społeczności. Jednym słowem, tworzyli coraz gęstszą sieć zaangażowania obywatelskiego. Rozumieli bowiem, że działając razem i uczciwie zyskają więcej, niż na własną rękę. Tak właśnie było w północnych regionach Włoch. Inaczej w południowych, gdzie ludzie traktowali się nawzajem nieufnie, a za przejaw naiwności uchodziło niewykorzystanie szansy oszukania kogoś. Przekonanie, że homo homini lupus est pozostawało aktualne. Dawne relacje feudalne przekształciły się z czasem w relacje patron-klient, co uczyniło z samorządów jedynie pusty spektakl. W warunkach, w których ludzie postrzegają się nawzajem jako potencjalne zagrożenie, a bezpieczeństwo zapewnić może tylko potężny patron, jakakolwiek oddolna współpraca dla dobra wspólnego jest niemożliwa. Narastają natomiast układy mafijne i... emigracja.


Co ciekawe, Putnam dowodzi, że Południowcy migrujący na Północ szybko włączają się w tamtejsze rozwinięte sieci zaangażowania obywatelskiego. Różnice nie są więc kwestią jakichś predyspozycji mentalnych, lecz współtworzonej przez ludzi kultury. Pogłębiały się całymi wiekami; ich źródło tkwi w Średniowieczu: wtedy to na Południu ugruntował się system feudalny, a na Północy powstały umiarkowanie samorządne, wolne miasta. Ale żadna tendencja kulturowa nie jest nie do odwrócenia; jak zauważa Putnam, oddanie realnej władzy w ręce samorządów w latach siedemdziesiątych, sprawiło, że także na Południu zaczęło rozwijać się społeczeństwo obywatelskie.


Putnam badał Włochy, ale wychwycone przez niego prawidłowości zachodzą także w innych społeczeństwach. Wnioski z tych badań są ważne szczególnie dla ludzi w tych krajach, które przeszły transformację ustrojową w kierunku demokracji i samorządności. Jak pisze socjolog:


„Dla politycznej stabilności, skuteczności rządu, a nawet postępu gospodarczego, kapitał społeczny może być nawet ważniejszy niż zasoby materialne lub ludzkie. Wiele z dawnych społeczeństw komunistycznych miało słabe tradycje obywatelskie przed nastaniem komunizmu, a rządy komunistyczne nadużyły i te ograniczone zasoby kapitału społecznego. Bez norm odwzajemniania i sieci obywatelskiego zaangażowania Hobbesowska sytuacja w Mezzogiorno – amoralny familizm, klientelizm, bezprawie, nieskuteczne rządy i stagnacja gospodarcza – wydają się bardziej prawdopodobne niż udana demokracja i rozwój gospodarczy. Palermo może obrazować przyszłość Moskwy”[1].


W dwadzieścia lat po przemianach ustrojowych w Polsce wciąż nie można mówić o stabilnej liberalnej demokracji opartej na aktywnym uczestnictwie zaangażowanych obywatelsko ludzi. Obszary społecznego wykluczenia, biedy i bezradności trwają, będąc jak bomba z opóźnionym zapłonem, która, jeśli nie zostanie w porę rozbrojona, wybuchnie poważnie zagrażając nowemu, kruchemu ładowi. Przeciwdziałanie negatywnym skutkom biedy i wykluczenia wymaga wkładu finansowego i technologicznego, ale nie one są najważniejsze. Potrzebna jest przede wszystkim zmiana nastawienia ludzi, ich postrzegania świata i siebie samych, ich norm i wartości.


To cechy takie jak kreatywność, niezależność, umiejętność współpracy, wyobraźnia i zdolność rozumienia Innych stymulują w dzisiejszych czasach postęp cywilizacyjny, a nie odwrotnie. Zróżnicowane procesy globalizacyjne, którym ulega współczesny świat, prowadzą do powstania tzw. społeczeństwa informacyjnego, w którym sukces gospodarczy i polityczny zależny jest od szybkości wymiany wiedzy i informacji, przepustowości kanałów komunikacji i gęstości sieci powiązań. W praktyce oznacza to, że państwa i regiony bogate i wpływowe mogą jeszcze umocnić swoją pozycję, a biedne i peryferyjne – ulec trwałej marginalizacji. Ale oznacza to też, że w toku przemian mogą powstać nowe tzw. środowiska innowacyjne, które pociągnęłyby swój kraj czy region w górę pod względem zarówno ekonomicznym, jak i politycznym.


Warunkiem wyłonienia się środowisk innowacyjnych jest w większym stopniu posiadanie cech wymienionych powyżej, a w mniejszym – wcześniejsze zaawansowanie technologiczne czy gospodarcze. Bez umiejętności nieschematycznego myślenia i działania, wyobraźni i sprawnej komunikacji, środowiska takie nie mają szansy powstać. W świecie, w którym zmiany zachodzą coraz szybciej i coraz częściej, największym atutem jest innowacyjność. Nie oznacza to wykorzenienia czy utraty tożsamości, lecz ciągłe, refleksyjne konstruowanie swojej tożsamości: nie zapomnienie tradycji, lecz jej twórcze wykorzystywanie. Dziś to właśnie świadomość znaczenia i wartości własnej kultury i tradycji lepiej służy kultywowaniu ich, niż mechaniczne i bezkrytyczne powielanie wzorów przekazywanych przez starsze pokolenia.  


Jak widać, zarówno rozwój demokracji, samorządności i współdziałania na poziomie lokalnym, jak i sprostanie wyzwaniom stawianym przez globalizację – jakkolwiek różnie można ją rozumieć – poprzez wzrost innowacyjności, otwartości i komunikatywności, wymagają poważnych zmian w użytkowaniu kultury. Potrzebne jest przestawienie się z biernego odbioru najłatwiej dostępnych przekazów na współtworzenie treści kulturowych i aktywne uczestnictwo w wydarzeniach.


Stanowi to najpoważniejsze wyzwanie, jakie stoi obecnie przed edukacją kulturalną. Marazm panujący w tej dziedzinie, kopiowanie starych, ale od lat nieskutecznych schematów, lęk przed wykorzystywaniem nowych metod lub nieznajomość ich, wreszcie trudności z przekładaniem postulatów teoretycznych na praktyczne działania – to wszystko powoduje, że edukacja kulturalna w Polsce jest w zapaści, zwłaszcza w placówkach takich jak szkoły czy domy kultury. Te stare instytucje o anachronicznych już zasadach funkcjonowania coraz częściej wypierane są przez organizacje pozarządowe. Działają one w oparciu o wiarę i zaangażowanie swoich członków i pracowników, pracują raczej projektowo niż według wieloletnich planów, a ludzi, których edukują, traktują podmiotowo. To ostatnie jest być może najważniejsze: myślenie o drugim człowieku nie jak o podopiecznym czy wychowanku, lecz jak o partnerze, z którym wspólnie chce się czegoś nauczyć, do czegoś dojść.


Bez nowoczesnej i odpowiedzialnej edukacji kulturalnej nie da się podnieść poziomu kapitału społecznego, od którego zależy tak naprawdę więcej, niż od poziomu kapitału ekonomicznego. Dlatego ważne jest reformowanie starych ośrodków, takich jak domy kultury; równie ważne jest wspieranie działań z zakresu edukacji kulturalnej podejmowanych w obrębie trzeciego sektora, czyli przez fundacje i stowarzyszenia. Pracują w nich na ogół ludzie, którym się chce, którzy wierzą w to, co robią i wiedzą, jak to robić. Jednak często ich entuzjazm nie znajduje aprobaty ani zrozumienia.


W dużej mierze edukacja kulturalna wciąż rozumiana jest jako przekazywanie określonego kanonu dzieł (literatury, teatru, filmu, sztuki), bądź jako edukacja artystyczna, polegająca na wyrabianiu gustu, na nauczaniu znajomości stylów w sztuce, dzieł, twórców. Tymczasem takie rozumienie edukacji kulturalnej kompletnie nie przystaje do współczesnego świata. I nic dziwnego, że dzieci i młodzież, mając do wyboru zajęcia w domu kultury lub uczenie się nawzajem poprzez zabawy czy w samodzielnie sformowanych grupach oraz zdobywanie wiedzy z internetu, wybiorą to drugie. Autodydaktyzm grup rówieśniczych coraz bardziej zajmuje miejsce dydaktyki instytucjonalnej, a to dlatego, że jest ona dla młodych ludzi po prostu nie atrakcyjna.


Może się to zmienić przy spełnieniu trzech warunków: zmiany relacji, zmiany przedmiotu i zmiany metod. O zmianie relacji była już mowa: potrzebne są stosunki partnerskie, oparte na wzajemnym zrozumieniu i dostrzeganiu pewnych wspólnych celów.


Zmiana przedmiotu dotyczy konieczności odrzucenia kanonu dzieł tzw. sztuki wysokiej. Sztuka wysoka obroni się sama, jeśli rzeczywiście taką jest – warto to zweryfikować, zachęcać do podejścia krytycznego, a nie nabożnej kontemplacji. Należy raczej upomnieć się o te dzieła, które z różnych powodów zostały zlekceważone lub zapomniane; odnosi się to szczególnie do twórczości awangardy, którą często uznaje się za niezrozumiałą, podczas gdy w jej eksperymentach, prowokacjach i odwadze przełamywania formy można śmiało szukać inspiracji dla własnych poczynań.


Równie ważna – a zwykle pomijana w programach – jest kultura popularna. Po pierwsze posiada ona wiele wartościowych dzieł, wbrew opiniom, które utożsamiają ją z kiczem. Po drugie jest sferą codziennego życia ludzi i chociażby z tego powodu należy się jej przyglądać, poznawać ją i analizować. A po trzecie popkultura dzięki swoim zróżnicowaniu, wieloaspektowości i ogólnej dostępności sprzyja pogłębianiu porządku demokratycznego, w przeciwieństwie do kultury elitarnej, której dzieła utrwalają społeczne nierówności.


Na koniec trzecia kwestia: zmiana metod edukacji kulturalnej. Metody wiążą się oczywiście zarówno z tym, jakie relacje łączą uczestniczące w edukacji osoby, jak i z tym, co jest przedmiotem edukacji. Wprowadzenie relacji partnerskich oraz zaakceptowanie różnorodności kultury w miejsce sztywnego kanonu musi pociągać za sobą także nowe sposoby pracy. Te metody są już w dużej mierze wypracowane i wcielane w życie na gruncie animacji kultury. Animacja kultury zakłada, że najważniejsza jest grupa, z którą się pracuje, określona społeczność, której potrzeby, problemy, atuty i pragnienia trzeba poznać, by wspólnie spróbować wykorzystać mocne strony, a zlikwidować lub ograniczyć słabe. Wymaga to wyobraźni antropologicznej, wysiłku wczucia się w sytuację drugiego człowieka i raczej podsuwania mu propozycji różnych działań do wspólnej realizacji, niż wpajania czegokolwiek.


Nie każde działanie edukacyjne może być jednorazowym projektem, potrzebne są też regularne lekcje i warsztaty. Chodzi jednak o to, by były one twórcze, a nie odtwórcze. By pomagały wyrażać siebie, a nie wyrażać wzory narzucone przez artystyczne czy pedagogiczne autorytety. Edukacja kulturalna w tej perspektywie powinna być i może być przestrzenią dialogu, zrozumienia, dobrowolności i samorealizacji, nawet kiedy odbywa się w instytucjonalnych ramach. Instytucje bowiem często ograniczają perspektywy i zawężają pole manewru, ale to ludzie w nich pracują i to ludzie ustalają zasady ich funkcjonowania. Zmiana, jaka powinna nastąpić w edukacji kulturalnej, by edukacja ta nie stała się zupełną grą pozorów, musi więc zacząć się właśnie w środowisku osób, które edukacją kulturalną się zajmują: profesjonalnie i amatorsko, formalnie i nieformalnie, w instytucjach publicznych i w organizacjach pozarządowych. Jeśli edukacja kulturalna ma służyć upowszechnianiu nowych postaw, hierarchii wartości i sposobów myślenia, to pierwszymi, którzy wcielą te postawy, wartości i sposoby myślenia w życie powinni być właśnie edukatorzy i animatorzy.


 


Bibliografia:



  1. Bourdieu Pierre, Passeron Jean-Claude, Reprodukcje, przeł. E. Neyman, PWN, Warszawa 2006.

  2. Castells Manuel, Społeczeństwo sieci, przeł. M. Marody, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007.

  3. Edukacja w świecie kultury popularnej, red. Kuligowski Waldemar, Zwierzchowski Piotr, Wydawnictwo Akademii Bydgoskiej im. Kazimierza Wielkiego, Bydgoszcz 2002.

  4. Fatyga Barbara, Jakiej kultury Polacy potrzebują i czy edukacja kulturalna im ją zapewnia?, Warszawa, 31 marca 2009.

  5. Fatyga Barbara, Dzicy z naszej ulicy. Antropologia kultury młodzieżowej, Ośrodek Badań Młodzieży, Instytut Stosowanych Nauk Społecznych UW, Warszawa 1999.

  6. Jakubowski Witold, Edukacja w świecie kultury popularnej, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2006.

  7. Melosik Zbyszko, Edukacja a przemiany kultury współczesnej. Implikacje dla teorii i praktyki, [w:] Nowe konteksty (dla) edukacji alternatywnej XXI wieku, pod red. B. Śliwerskiego, Kraków 2001.

  8. Putnam Robert, Demokracja w działaniu, przeł. J. Szacki, Wydawnictwo Znak, Kraków 1995.

  9. Schoenebeck Hubertus von, Antypedagogika w dialogu: wprowadzenie w rozmyślanie antypedagogiczne, przeł. D. Sztobryn, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 1994.

  10. Schoenebeck Hubertus von, Szkoła z ludzką twarzą: wizja i rzeczywistość, tłum. A. Murzyn, Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2001.

  11. Shusterman Richard, Estetyka pragmatyczna. Żywe piękno i refleksja nad sztuką, przeł. A. Chmielewski, E. Ignaczak, L. Koczanowicz, Ł. Nysler i A. Orzechowski, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1998.

  12. Shusterman Richard, O sztuce i życiu, tłum. W. Małecki, atla 2, Wrocław 2007.


 




[1] R. Putnam, Demokracja w działaniu, przeł. J. Szacki, Wydawnictwo Znak, Kraków 1995, s. 286.

Aktualna ocena

13

Oceń
Podziel się
KOMENTARZE
Aktualnie brak komentarzy. Bądź pierwszy, wyraź swoją opinię

DODAJ KOMENTARZ
Zaloguj się albo Dodaj komentarz jako gość.

Dodaj komentarz:



REKLAMA
SPOŁECZNOŚĆ
KATEGORIE
NAJNOWSZE ARTYKUŁY

Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

#UOKiKtestuje - tornistry

Redakcja portalu 23 Sierpień 2021

"Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej lekturą jubileuszowej, dziesiątej odsłony Narodowego Czytania.

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021

RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021


OSTATNIE KOMENTARZE

Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana

~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21

Ku reformie szkół średnich - część I

~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14

Presja rodziców na dzieci - Wykład Margret Rasfeld

03 Listopad 2016, 13:09


Powrót do góry
logo_unii_europejskiej