Pierwsze egzaminy maturalne na nowych zasadach, tzw. zewnętrzne zostały przeprowadzone w 2005 roku. Od tego też czasu (10 lat!!!) istnieje problem odpowiednich procedur unieważniania egzaminu i wglądu do arkusza egzaminacyjnego.[1]
Przepisy w międzyczasie zmieniano, ale jak się wydaje ciąży na nich tradycyjne postrzeganie relacji uczeń-nauczyciel, czy nawet szerzej dziecko-dorosły. Dorosły rozstrzyga arbitralnie, wie lepiej, ma zawsze racje i podejmuje decyzje – oczywiście "dla dobra dziecka". Nawet jeżeli to założenie nie jest całkowicie fałszywe, to w realiach demokratycznego państwa nie powinno mieć wpływu na prawo. A prawo oświatowe długo opierało się przed używaniem takich pojęć jak procedura, możliwość i tryb zaskarżenia decyzji, czy generalnie przed prawem do skargi. Nadal niewiele się zmieniło. W sporze dorosły-dziecko, czy nauczyciel-uczeń nie jest zachowana zasada "równości broni".
Prawo do informacji
Wgląd do arkusza egzaminacyjnego ma absolwent, po złożeniu wniosku do dyrektora OKE, który wyznacza miejsce i termin tzw. wglądu. W praktyce absolwent ma wyznaczony czas na obejrzenie swojej pracy. Nie może zrobić kserokopii czy fotokopii żeby np. skonsultować wyniki z rodzicami czy nauczycielem przedmiotu.
[2]
W nowym projekcie nowelizacji ustawy o systemie oświaty nadal istnieje pojęcie wglądu
[3].
W świetle standardów każdy ma prawo dostępu do dokumentów jego dotyczących. (Konstytucja RP art.51 ust.3). Pojęcie dostępu oznacza również możliwość kopiowania. Ustawa może wprowadzić ograniczenie, ale musi być ono uzasadnione i proporcjonalne. Warto byłoby poznać aktualne argumenty MEN na utrzymanie ograniczenia w pełnym dostępie do arkuszy egzaminacyjnych.
Unieważnienie egzaminu
Przez lata przepisy dotyczące unieważnienia egzaminu podlegały niewielkim zmianom, ale istota problemu pozostała i projekt nowelizacji nie wnosi zasadniczych zmian. W rzeczywistości wcześniej stosowana praktyka OKE i CKE i przepisy rozporządzenia zostały przeniesione do ustawy.
[4] Ma to znaczenie formalne, ale nieistotne dla konkretnych osób, którym egzamin unieważniono.
Generalnie ustawa reguluje dwie sytuacje, w których może dojść do unieważnienia egzaminu:
Pierwsza, to przypadek stwierdzenia niesamodzielnego rozwiązywania zadań przez absolwenta w trakcie trwania egzaminu.
[5]
Druga, to stwierdzenie przez egzaminatora niesamodzielnego rozwiązania zadania, występowania w pracy jednakowych sformułowań wskazujących na udostępnienie rozwiązań innemu absolwentowi lub korzystanie z rozwiązań innego, podczas sprawdzania pracy egzaminacyjnej.
[6]
Pierwsza sytuacja jest mniej kontrowersyjna. Na ogół mamy do czynienia z przypadkiem, gdy egzaminowany został przyłapany na tzw. "gorącym uczynku" i jest dowód jego niesamodzielnej pracy, a zatem istnieje oczywista przyczyna unieważnienia pracy.
Druga sytuacja jest znacznie mniej oczywista. Podstawą unieważnienia są jednakowe błędy/sformułowania, układy graficzne powtarzające się w kilku, a nawet kilkudziesięciu pracach. W takich przypadkach dyrektor OKE przekazuje absolwentowi pisemną informację przez dyrektora szkoły o zamiarze unieważnienia egzaminu. Absolwent ma prawo złożyć wniosek o wgląd do dokumentacji na podstawie, której ma nastąpić unieważnienie, a po zapoznaniu się z dokumentacją złożyć wyjaśnienia. Następnie dyrektor OKE rozstrzyga o unieważnieniu i przekazuje informację absolwentowi. Może on wnieść zastrzeżenia do rozstrzygnięcia dyrektora OKE do dyrektora CKE, którego decyzja jest ostateczna.
Nie przewiduje się skargi do sądu administracyjnego.[7]
Warto zwrócić też uwagę na niektóre sformułowania przepisów. Proponowany art. 44 zzw par.3 przewiduje składanie przez absolwenta wyjaśnień. Nie wiadomo jednak w jakiej formie, kto przyjmuje wyjaśnienia i jak są one traktowane, bo w paragrafie następnym jest mowa, że dyrektor OKE rozstrzyga w terminie 14 dni od dnia: 1) otrzymania wniosku, o którym mowa w ust. 2 albo 2) upływu terminu do złożenia wniosku. Nie ma odniesienia do składanych wyjaśnień. Podobnie w paragrafie 5 jest sformułowanie, że dyrektor OKE przekazuje absolwentowi pisemną informację o unieważnieniu. To tak jakby nie przewidywano innej informacji. Chyba celowo nie używa się pojęcia "decyzja", żeby podkreślić, że nie jest to decyzja administracyjna tylko merytoryczna.
Kwestia czy unieważnienie egzaminu winno podlegać kontroli sądu administracyjnego jest ciągle nierozstrzygnięta. W sprawach, które trafiały do WSA czy NSA zapadały różne orzeczenia. WSA w Łodzi w 2012 r. rozpoznając skargi absolwentów na unieważnienie egzaminu maturalnego z chemii wyraził pogląd, że unieważnienie należy kwalifikować jak czynność wchodzącą w skład wyniku egzaminu, która jako ocena nie podlega zaskarżeniu. Taką interpretację podtrzymał NSA,
[8] do którego skarżący wnieśli skargi kasacyjne. Inne stanowisko zajął WSA w Poznaniu w 2012 r.,
[9] uznając, że akt unieważnienia egzaminu maturalnego nie jest tożsamy z wynikiem egzaminu, ale NSA tego poglądu nie podzielił.
Kilkunastu absolwentów, którym unieważniono egzamin z chemii na poziomie rozszerzonym w świetle wspomnianego wyżej wyroku NSA złożyło skargę do Trybunału Konstytucyjnego (sygn akt SK 29/13). W opinii skarżących traktowanie unieważnienia egzaminu jako elementu jego wyniku i w konsekwencji brak kontroli sądowej narusza zasadę zaufania do państwa i stanowionego prawa (art. 2 Konstytucji). Procedura unieważnienia egzaminu powinna spełniać standardy sprawiedliwości proceduralnej i prawa do dobrej administracji. Ponadto skarżący uznali, że naruszone zostało ich prawo do ochrony prawnej dobrego imienia i decydowania o życiu osobistym (art. 47 Konstytucji). Nieuczciwość absolwenta jest uznawana arbitralnie. Ściągał, bo użył jednakowego sformułowania jak ktoś inny – zatem obaj winni. W standardach prawa do rzetelnego procesu jest zasada domniemania niewinności, dopóki winna nie zostanie dowiedziona. W tym przypadku, jak się wydaje, taka zasada nie obowiązuje.
Zarzut dotyczy też prawa do wniesienia skutecznego środka odwoławczego (art. 78 Konstytucji). W istocie absolwent odwołuje się do organu, który podjął decyzję o unieważnieniu, trudno oczekiwać, że organ ten będzie podważał własną decyzję. Rzadko takie procedury odwoławcze są skuteczne. Decyzja o unieważnieniu egzaminu powinna być zaskarżalna do sądu administracyjnego. Unieważnienie skutkuje niemożnością podjęcia studiów w danym roku, jest to zatem poważna ingerencja w prawa jednostki i powinna być pod kontrolą niezawisłego organu.
Póki co, czekamy na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Zastanawia jednak sztywne stanowisko MEN w kwestii rozumienia unieważnienia egzaminu jako czynności merytorycznej i brak zgody na kontrolę tej decyzji przez organ niezależny. To paradoks w moim przekonaniu, że instytucja, która odpowiada za standardy edukacji, za kształtowanie w młodym człowieku szacunku dla państwa prawa broni wątpliwych, nieprzejrzystych reguł. Inwencja normodawców idzie w kierunku zaostrzania procedur kontrolnych. Dyrektor CKE wprowadza w bieżącym roku konieczność tworzenia planów sal egzaminacyjnych... oczywiście dla dobra zdających. To kolejne obciążenie dla zapracowanych i tak komisji egzaminacyjnych. W przypadku unieważnienia egzaminu w trakcie sprawdzania prac plan będzie pomagał w ustaleniu prawdopodobieństwa porozumiewania się zdających. Może należy żałować, że dotychczas plany sal nie były argumentem w sprawie unieważnienia, bo 53 absolwentów z dwóch różnych szkół, czy w innym przypadku 26 na 32 zdających chyba nie siedziało "koło siebie". W ogóle "kryterium odległości" podobnie jak kryterium "jednakowych sformułowań" opiera się na domniemaniu, a nie dowodzie winy, a to fundamentalny problem, którego plan sal nie rozwiązuje, i z którym system edukacji nie chce się zmierzyć.
Dyrektor CKE podaje, że skala unieważnień jest niewielka - to 0,02%. Przy obowiązującej procedurze mogą się w tym procencie mieścić konkretne, niewinne jednostki. Koszty społeczne i indywidualne trudno oszacować.
Przypisy:
[1] Ten problem nie dotyczy wyłącznie egzaminu maturalnego. Ten sam przepis odnosi się też do sprawdzianu i egzaminu gimnazjalnego. Jednak konsekwencje w przypadku unieważnienia egzaminu maturalnego są nieporównywalne i w tym artykule skupiam się na tym.
[2] 6 lutego na stronach CKE opublikowane zostały "Zasady organizowania i przeprowadzania wglądu do pracy egzaminacyjnej". Zasady te określają m.in, że czas wglądu nie może być krótszy niż 30 minut; że na miejscu obecny jest pracownik komisji okręgowej, który informuje osobę dokonującą wglądu (pełnoletni uczeń/uczennica lub rodzic osoby niepełnoletniej), "czy jest w stanie udzielić odpowiedzi na pytania merytoryczne". Zakazane jest wykonywanie kserokopii i/lub zdjęć pracy oraz korzystanie podczas wglądu z urządzeń telekomunikacyjnych. Dozwolone - sporządzanie notatek: papier i długopisy udostępnia CKE (z własnych przyborów do pisania korzystać nie wolno). http://www.cke.edu.pl/images/_KOMUNIKATY/20150205_Zasady_wgladu.pdf
[3] Art.44 zzz.1 Uczeń lub jego rodzice, słuchacz, absolwent mają prawo wglądu do sprawdzonej i ocenionej pracy egzaminacyjnej tego ucznia, słuchacza albo absolwenta w miejscu i czasie wskazanym przez dyrektora okręgowej komisji egzaminacyjnej, w terminie 6 miesięcy (...)
[4] Nowelizacja jest wykonaniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 24 września 2013 r., sygn. akt K35/12. Trybunał stwierdził, iż kwestie dotyczące oceniania, klasyfikowania są ważnym elementem prawa do nauki zatem powinny być regulowane ustawą, a rozporządzenia w tych sprawach powinny mieć szczegółową ustawową podstawę.
[5] Art.44 zzv projektu nowelizacji uso.
[6] Patrz: Art.44 zzw. 1.
[7] Art.44 zzw projektu nowelizacji uso.
[8] Sygn. akt IOSK 803/12.
[9] Sygn. akt IV SA/Po 1046/11.
* * *