Imię i nazwisko:
Adres email:

Uczelnia nie czyni pedagoga...

Rafał Ryszka, 20 Luty 14

Zacznę od banału: do roli wychowawcy nie nadaje się każdy absolwent kończący wydział pedagogiczny – nawet najbardziej renomowanej uczelni. Nie każdy ma odpowiednie predyspozycje aby pracować z dziećmi i młodzieżą. Nie każdy ma w sobie ten dar, charyzmat, błysk w oku... Dziesiątki praktykantów, wolontariuszy, stażystów, młodych pedagogów rozpaczliwie szukających zajęcia dla siebie, którzy co roku przewijają się w trakcie różnorakich działań Wrocławskiego Stowarzyszenia Wychowawców nasuwa kilka życiowych refleksji. Refleksji wzmocnionej doświadczeniami kilku edycji ogólnopolskiego konkursu dla młodych pedagogów na najciekawszą pracę magisterską o tematyce wychowawczej.  

Rzetelna selekcja przyszłych pedagogów zdecydowanie przerasta możliwości obecnego systemu kształcenia. Głównie oceniana jest ich wiedza i zasób wiadomości. Weryfikacja przyszłych nauczycieli polega głównie na sprawdzaniu u kandydatów wiedzy teoretycznej, bez wiarygodnej oceny ich umiejętności i zdolności do pracy z dziećmi. Trzeba pogodzić się z tym, że uczelnie wyższe nie dadzą swoim studentom pełnych kompetencji wychowawczych, nie wyposażą ich we wszystkie umiejętności niezbędne w kontakcie z każdym „rodzajem” dzieci i młodzieży, nie będą wskazywały skutecznej formy współpracy ze środowiskiem wychowawczym, nie nauczą wystarczająco psychologii zachowań grupowych, aby reagować na wszelkie niepożądane zachowania w szkolnych klasach i na szkolnych korytarzach. Nie będą też uczyły budowania własnego autorytetu jako nauczyciela czy sposobów komunikacji z młodzieżą. Sama szkoła nie uczy i nie będzie uczyła mądrości i pedagogicznego rzemiosła – z kilku powodów, z których chciałbym wymienić dwa.


Szkoła daje głównie wiedzę

Po pierwsze, szkoła wyższa z kilku powodów (ciągłych zmian przepisów, chronicznego niedoinwestowania, niekonsekwencji w zarządzaniu oświatą, rutyny starszych pracowników naukowych itp.) nie jest w stanie zapewnić czegoś więcej oprócz teorii, wiedzy. Jeżeli uczelnia dokonuje jakiejkolwiek selekcji przyszłych nauczycieli – to jest to właśnie weryfikacja wiedzy. Im ktoś więcej wie (ma lepsze oceny w indeksie) tym jest (będzie) lepszym pedagogiem. Twardy argument w postaci jednoznacznej i obiektywnej oceny jest łatwą pokusą dla powszechnego stosowania tylko tej formy weryfikacji - najlepiej w postaci bezosobowego testu. Tylko nieliczne uczelnie potrafią właściwie skorzystać z takich narzędzi jakimi są np. studenckie praktyki, czy staże w szkołach lub innych instytucjach wychowawczych. Często mają one charakter jedynie formalny, z opiniami opiekunów praktyki na wyrost, bez związku z realnymi doświadczeniami, nie licząc się z rozterkami studenta czy ewentualną przydatnością w pracy nauczycielskiej. Łatwiej ocenić zakres wiedzy teoretycznej pedagoga niż jego umiejętności komunikacji międzyludzkiej, umiejętności reakcji na wychowawcze sytuacje stresowe (słowna prowokacja, zastraszanie, lekceważenie), umiejętność obserwowania i rozwiązywania konfliktów w klasie/grupie. Młody nauczyciel staje często bezradny i bezbronny wobec dynamiki oraz skali tych podstawowych procesów grupowych. A to właśnie wtedy ma miejsce "stawanie" się pedagogiem, dojrzewanie do roli wychowawcy. System jednak z trudem dopuszcza wyjście poza modelowy, laboratoryjny szablon zachowań.  


Bycie pedagogiem wymaga dużej pracy własnej

Drugą, wydaje się że ważniejszą przyczyną „wybrakowanych” absolwentów jest oczekiwanie, że szkoła wyższa otwiera i kończy formowanie pedagoga. Mylą się bardzo ci, którzy twierdzą że uczelnia ma monopol przygotowania do zawodu. Chyba coraz bardziej trzeba się oswajać z prawdą, że to właśnie poza uczelnią należy szukać okazji i możliwości, aby przygotować się w pełni do różnych funkcji w przyszłym życiu. Nie dotyczy to zresztą tylko pedagogów. Już przecież od szkoły gimnazjalnej i średniej z wielkim uporem wpaja się uczniom takie cechy jak nieporadność w etyce, niezrozumienie swoich uczuć, nieumiejętności w komunikowaniu się z innymi, brak współpracy grupowej i hodowanie wybujałego indywidualizmu. Nieobycie z zasadami logiki, o filozofii nie mówiąc. Zaniedbuje wychowanie fizyczne. Rodzą się zalążki cynizmu, konformizmu, cwaniactwa. To standardowy bagaż wyniesiony z naszych szkół podstawowych, gimnazjalnych, średnich, ale i niestety wyższych.

Nie ma co ukrywać: praca pedagoga jest ponad siły wielu przeciętnych osób. Same uczelnie wyższe nie przygotują uczciwych, ambitnych, kreatywnych pedagogów mogących się zmierzyć ze współczesnymi wyzwaniami. Młodzi pedagodzy nie mogą liczyć tylko na edukację "systemową". Po ukończeniu edukacji szkolnej (szeroko rozumianej) będziemy być może mieli dobrych matematyków, fizyków, polonistów, katechetów - ale nie nauczycieli. Można stwierdzić, że to „czego nie mówi" (i nie powie!!) szkoła należy szukać w innych miejscach. A trzeba powiedzieć, że studenci i wychowawcy mają w czym wybierać. Rozmaite ruchy, organizacje, świetlice, stowarzyszenia, grupy woluntarystyczne, fundacje, kluby i lokalne inicjatywy doskonale pozwalają uzupełnić skromny szkolny „pakiet edukacyjny”. Jeśli sami studenci zrozumieją swoją rolę przyszłego wychowawcy, na pewno tak pokierują swoją edukacją, że posiądą wskazane powyżej umiejętności przydatne (niezbędne!) w ich zawodzie.

Coraz powszechniejsza staje się postawa części studentów, którzy „inwestują” w swoją przyszłość. To właśnie poza uczelnią jest miejsce na różnorakie warsztaty aktywności zawodowej, doskonalenie, staże, udział w ciekawych projektach, kursach, praktykę i obserwację zachowań społecznych, poznanie naturalnego języka i środowiska wychowanków. Poza szkołą studenci znajdują wielu sprzymierzeńców. Czy ich wykorzystają, zależy już tylko od chęci i zrozumienia problemu. Szkoła nie zaspokoi rosnących ambicji i potrzeb społecznych, nie wykształci perfekcyjnych nauczycieli, nie zaspokoi wszystkich potrzeb młodych ludzi. Żadna szkoła nie przygotowuje do wyzwań współczesnej cywilizacji. Wobec wyzwań XXI wieku skostniały i statyczny "system" stosuje metody ze skansenu edukacyjnego rodem z wieku XIX. Ten minimalny „edukacyjny pakiet gwarantowany” musi być uzupełniony o dodatkowe źródła wzbogacenia swoich umiejętności wychowawczych. Jeśli bowiem nie daje ich szkoła – należy poszukać gdzie indziej. Nie rozkładać rąk, nie lamentować. Organizacje, ruchy i wszelkie inne inicjatywy doskonale uzupełniają tę ogromną lukę w przygotowaniu wychowawcy do swojej fundamentalnej w społeczeństwie roli, gdzie brak autorytetów, wzorców jest coraz większy.

 

Podziel się
KOMENTARZE
Aktualnie brak komentarzy. Bądź pierwszy, wyraź swoją opinię

DODAJ KOMENTARZ
Zaloguj się albo Dodaj komentarz jako gość.

Dodaj komentarz:



PROFIL
REKLAMA
SPOŁECZNOŚĆ
NAJNOWSZE ARTYKUŁY

Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

#UOKiKtestuje - tornistry

Redakcja portalu 23 Sierpień 2021

"Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej lekturą jubileuszowej, dziesiątej odsłony Narodowego Czytania.

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021

RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021


OSTATNIE KOMENTARZE

Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana

~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21

Ku reformie szkół średnich - część I

~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14

Presja rodziców na dzieci - Wykład Margret Rasfeld

03 Listopad 2016, 13:09


Powrót do góry
logo_unii_europejskiej