Oda do mistrza
Alicja Pituła, 18 Wrzesień 10
Złych nauczycieli jest dużo. Trudno. Nic się z tym zrobić nie da.
Ja wierzę w dobrych belfrów, tych inspirujących i zmieniających coś w życiu.
Opowiem Wam o moich idolach...
Polonista z mojego liceum.
Skromny genialny człowiek. Kiedy szliśmy na wagary, to wracaliśmy na polski, żal było nam tracić spotkania z nim.
Nauczył mnie, że mogę być sobą, że analiza wiersza nie polega na wypisaniu paraboli i epitetów, ale na przeżyciu go. Tak. Właśnie tego nas nauczył. Przeżywania literatury, dostrzegania czegoś więcej. Pokazał nam, że nie musimy iść wytyczoną ścieżką, ale możemy odkrywać swoje szlaki.
Piszę w liczbie mnogiej, bo podobne odczucia miał każdy w mojej klasie.
Profesor Olszewski zrobił dla nas coś jeszcze - tak dokładnie opowiedział nam treść każdej lektury (po wcześniejszym surowym sprawdzianie), że do dziś nie wiem, które książki czytałam ja, a które on ;)
W tej samej szkole był też inny profesor. Nie jest on moim idolem, ale ma swój udział. Wtedy drażniły mnie jego dziwne maniery, dziś je rozumiem. Jego lekcje były stresujące i męczące. Jeden jedyny raz przypadkiem byłam na kółku historycznym. Jak on cudownie opowiadał! Ta godzina z nim była lepsza niż niejeden seans w kinie. Z siłą, z barwą, z zaangażowaniem. Był cudowny. Był fantastycznym nauczycielem dla tych, dla których warto było się starać - tak dziś to widzę.
A teraz mój promotor z politechniki.Pokochałam go jeszcze zanim zaczął swój pierwszy wykład.
To było tak: pewnej pięknej jesieni wykład z bioniki się przedłużał. Siedziałam wtedy blisko drzwi. Przez okno wpadały ciepłe promienie słońca. Nagle do sali wszedł starszy pan. Usiadł cichutko za mną. 10 minut później skończył się wykład. Słyszałam rozmowę obu panów - profesora od bioniki i profesora od przedmiotów z dłuższymi nazwami. Mój przyszły promotor zachwycił się potencjałem jaki krył się w zagadnieniach bioniki. Później, jakby \"w afekcie\" zanim zaczął swój wykład powiedział kilka zdań o potrzebie uczenia się, rozwijania swoich możliwości. Mówił z taką pasją!
Uczył mnie kilku przedmiotów, psiałam u niego pracę przejściową, a potem magisterską. Słyszałam jeszcze wiele razy zachwyt w jego głosie. Zachwyt nad techniką, możliwościami jakie się pojawiają i tak zwyczajnie nad życiem. Przychodziłam do niego smutna, nie widząc końca swojej pracy, a on dodawał mi skrzydeł.
Czego uczył nie ma znaczenia, jego osobowość nadal we mnie jest. Dzięki niemu pamiętam aby zachwycać się drobnymi rzeczami. I uczyć się nowych rzeczy, na to nigdy nie jest za późno.
Było ich więcej. Dobrych nauczycieli.
I dzisiaj kłaniam się nisko Wam wszystkim! Dziękuję!
Podziel się
Aktualnie brak komentarzy. Bądź pierwszy, wyraź swoją opinię