Imię i nazwisko:
Adres email:

Jak nie uczyć kreatywnego myślenia

Tomasz Mularski, 12 Styczeń 14

Amerykanie, gdyby znali przypadki, odmienialiby przez nie słowo "kreatywność" bez końca. Gramatykę mają jednak w tym względzie dość ubogą, więc dają upust swoim potrzebom w inny sposób, opracowując dla szkół nowe, rozwijające kreatywność syllabusy. Dziś historia ze szkoły zza oceanu, pokazująca do czego prowadzi przesadna kreatywności w tworzeniu podstaw programowych.

Państwo Shuls z Arkansas w USA posłali swojego syna do pierwszej klasy publicznej szkoły podstawowej. Wszystko zapowiadało się jak najlepiej, gdy po kilku tygodniach nauki rodzice otrzymali ze szkoły ulotkę, tłumaczącą, jak powinno uczyć się malucha matematyki. Instrukcja (zobacz ilustrację), którą przyniósł syn, pokazywała mechanizm pracy na lekcjach na przykładzie prostego dodawania: Stuart ma 15 kredek, dostaje od Trae 5 kolejnych. Ile ma razem? Notatka rekomendowała do wyboru kilka metod. Rysowanie kresek, a potem policzenie ich; rozbicie piętnastki na trzy piątki, a później zsumowanie razem wszystkich czterech piątek; wyodrębnienie dziesiątki i piątek, a następnie dodanie wszystkich elementów. Wszystko przedstawione w formie kółeczek, kwadracików, kreseczek miało skutkować rozumowym rozwiązaniem zadania. Instrukcja natomiast stanowczo zabraniała uczenia dzieci dodawania pod kreskę!

 

Arkansas
Arkansas. To tutaj dzieje się nasza opowieść
 


Zdumiony ojciec postanowił udać się do szkoły, w celu uzyskania wyjaśnień, dlaczego nie wolno mu uczyć własnego syna dodawania najprostszą i najskuteczniejszą metodą, jaką znał. Na spotkaniu z nauczycielem dowiedział się, że celem wdrażanego systemu jest rozumowe nauczenie dziecka myślenia matematycznego. Pan Shuls, przekonany, że szkolny system jest zbyt powolny dla jego chłopca i zwyczajnie niepraktyczny, postanowił sam uzupełnić wiedzę dziecka. Niestety domowe lekcje kończyły się porażką: „Nauczycielka tak nie robi” – awanturował się ze łzami w oczach mały szkrab. Rodzic rozpoczął więc wymianę maili ze szkołą, w efekcie której, spotkał się wicedyrektorem, dyrektorem, specem od nauczania matematyki oraz został zapoznany z podstawą programową realizowaną w szkole (tzw. Common Core). Według jej wytycznych uczniowie musieli wykazać się umiejętnością wyjaśniania, jak doszli do otrzymanych wyników, rysowanie kresek i kółek miało niezbicie dowieść, że sami rozumieją stosowane mechanizmy. James wciąż jednak nie otrzymał odpowiedzi na dręczące go pytanie, dlaczego nie może uczyć swojego syna matematyki, jak Pan Bóg przykazał, stosując prosty algorytm dodawania pod kreskę.

Rozmowy z dyrektorem nie doprowadziły do rozwiązania sprawy. Krnąbrnemu rodzicowi zaproponowano obserwację lekcji prowadzonych według wytycznych Common Core. Tak więc James Shuls zasiadł w szkolnej ławie i przyglądał się pracy pierwszaków. Jak relacjonuje, nauczycielka była profesjonalistką, podchodziła do dzieci z entuzjazmem, utrzymywała dobry kontakt z grupą. Poprosiła uczniów, aby w pracy na lekcji wykorzystali wybrane przez siebie strategie. Dzieci mierzyły się z prostym zadaniem na mnożenie. Musiały same wymyślić metodę rozwiązania. Niektórym udało się dość szybko uporać z problemem, inne jednak pozostawały bez wsparcia i po prostu spisywały odpowiedzi z zeszytów sąsiadów. Na koniec wybrani uczniowie zaprezentowali przed klasą zastosowane przez siebie strategie. Wykonanie tego jednego zadania zajęło uczniom całą lekcję! Praktycznie dla większości maluchów była to lekcja spędzona na niczym. Widząc, że z systemem nie wygra, James Shuls przeniósł syna do prywatnej szkoły, gdzie jego syn uczy się według innych, akceptowanych przez rodzica, wytycznych.

James Shuls, jak wielu rodziców w Stanach Zjednoczonych, zżyma się na stosowanie w szkołach Common Core. Jest to podstawa programowa do nauki matematyki i czytania wdrażana od 2010 roku w 45 stanach USA. Jej sztandarowym założeniem jest rezygnacja z nauczania pamięciowego, podawania gotowej wiedzy przez nauczyciela oraz wyćwiczenie u uczniów nawyku samodzielnego myślenia i rozumowego rozwiązywania problemów. Można powiedzieć: fantastyczne! Tego nam brakuje w polskich szkołach! Szkopuł w tym, że Common Core stal się obiektem masowej krytyki, a przypadek syna Jamesa Shulsa świetnie ilustruje, dlaczego do tego doszło.

Po pierwsze, program, który miał przyczynić się do rozwoju kreatywności, w rzeczywistości blokuje uczniów, którzy potrafią samodzielnie przeskoczyć etap liczenia na patyczkach i rysowania kółek w zeszycie. Niby trzeba znaleźć własne rozwiązanie, ale to rozwiązanie musi ściśle mieścić się w granicach zakreślonych przez program. Standaryzacja wbrew głoszonym postulatom programu blokuje indywidualny rozwój.

Po drugie, aby być w zgodzie z wytycznymi, nauczyciele unikają podczas lekcji zbyt częstych wyjaśnień, wszak uczeń ma samodzielnie dojść do rozwiązania! Uczeń bez wsparcia i widocznych postępów, zmuszony do walki wciąż na nowo z tym samym wyzwaniem, zwyczajnie się podda. Nie twierdzę, że trzeba wszystko podać gotowe na talerzu do konsumpcji. Nie, ale każdy wymaga nieco innego sposobu i tempa stymulacji do pracy.

Po trzecie, w obawie przed „bezmyślnym uczeniem się formuł” jak najdłużej wstrzymuje się zastosowanie powszechnie stosowanych technik liczenia pod kreskę. Zdumiewa tempo pracy na zajęciach. Jedna lekcja na wykonanie pojedynczego mnożenia? Zdolny rozwiąże zadanie i zacznie kontemplować sufit, słaby spisze rozwiązanie i skupi się na bujaniu w obłokach.

Wprowadzanie na siłę unowocześnień prowadzi w pułapkę. Każdy uczeń pracuje we własnym tempie i każdy potrzebuje na różnych etapach pracy różnego typu motywacji i wskazówek. Grzechem podstawowym Common Core jest unifikacja, przekonanie, że wszystkie dzieci muszą najpierw przez niemal rok pracować na konkretach, by dopiero na finiszu przenieść efekt swojej pracy na poziom abstrakcji. Zapewne są tacy, którzy mają predyspozycje, aby świetnie odnaleźć się w tym programie. Ale dla innych ten system będzie albo nudny, albo niezrozumiały.

Co nam w Polsce do tego? Naszym marzeniem jest szkoła, ucząca samodzielności i kreatywności. W owczym pędzie łatwo pominąć niuanse, które z postulatu wolności myślenia robią tyranię pseudosamodzielności. Zawsze powtarzam uczniom, że popełnianie błędów jest dobre, bo można się na nich uczyć. Z tym, że lepiej na cudzych.

 

 
***
 

 
 O autorze:
Tomasz Mularski  

Tomasz Mularski 

Absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Oligofrenopedagog, nauczyciel języka polskiego i polskiego jako obcego. Uczy od 2005 roku, pracował w szkole specjalnej, w gimnazjum i liceum ogólnokształcącym. Obecnie nauczyciel w Meridian International School w Warszawie. Interesuje się teatrem niezależnym i kinem. Bloger, autor scenariuszy lekcji filmowych dla Centralnego Gabinetu Edukacji Filmowej.

Tekst ukazał się pierwotnie na blogu autora Nauczanie w szerszym planie 

Podziel się
KOMENTARZE
Aktualnie brak komentarzy. Bądź pierwszy, wyraź swoją opinię

DODAJ KOMENTARZ
Zaloguj się albo Dodaj komentarz jako gość.

Dodaj komentarz:



PROFIL
REKLAMA
SPOŁECZNOŚĆ
NAJNOWSZE ARTYKUŁY

Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

#UOKiKtestuje - tornistry

Redakcja portalu 23 Sierpień 2021

"Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej lekturą jubileuszowej, dziesiątej odsłony Narodowego Czytania.

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021

RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021


OSTATNIE KOMENTARZE

Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana

~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21

Ku reformie szkół średnich - część I

~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14

Presja rodziców na dzieci - Wykład Margret Rasfeld

03 Listopad 2016, 13:09


Powrót do góry
logo_unii_europejskiej