Imię i nazwisko:
Adres email:

Dwa słowa o odrzuceniu referendum edukacyjnego

Jarek Żyliński, 11 Październik 17

W cieniu walki o ustawy dotyczące sądów sejm odrzucił wniosek o referendum w sprawie reformy edukacji. Podpisało się pod nim 910 tysięcy osób. Muszę szczerze powiedzieć, że mimo nieukrywanej niechęci do obecnego Ministerstwa Edukacji i jego różnych decyzji, to akurat tutaj stanąłbym okrakiem po obu stronach barykady.
 

Te reformy nie są dobre

Nie chodzi o to, że gimnazja są złe czy dobre. Nie chodzi o to, czy w szkole powinny być pięcio-, siedmio- czy dwudziestolatki. To tak naprawdę sprawa wtórna w naszej edukacji, moim zdaniem te reformy to wkładanie gigantycznej energii ludzkiej i masy pieniędzy w rzeczy bez znaczenia, dlatego te reformy uważam za błąd.

Nasza szkoła potrzebuje gigantycznych zmian, innego podejścia do dzieci, innego rodzaju nauczania, przejścia z nauki abstrakcyjnej na praktyczną, przez co bardziej zrozumiałą. Chciałbym, żeby przeszła z nauki opartej na karach i nagrodach (oceny i następstwa tych ocen) na naukę interesującą i angażującą ucznia. Chciałbym, żeby nauka była dostosowana do wieku ucznia, jego rozwoju społecznego, bo nastolatek potrzebuje rówieśników i dyskusji, konfrontacji, a kilkulatek odczuwania wzrastających kompetencji. To wszystko można ogarnąć w szkole, ale te reformy absolutnie nie są o tym. To po prostu przerzucanie dzieci i nauczycieli między budynkami, zmienianie numerków I na VII i II na VIII. Zdecydowanie ważniejsze jest to, JAK się uczy dzieci i młodzież, a nie GDZIE.

Obecnie w gimnazjach jest tak, że fachowców od wychowania młodzieży jest na całą szkołę maksymalnie dwóch - pedagog i psycholog, o ile 1) są tam zatrudnieni 2) szkolili się w tym kierunku. Jeśli przeniesiemy młodzież do szkoły podstawowej - liczba zawodowców w tym temacie się nie zmieni ani trochę, może nawet zmniejszy, bo trafią do pedagogów i psychologów pracujących do tej pory tylko z dziećmi?


Władza ludu to nie jest wyjście

Moim zdaniem oddawanie władzy nad szkołami „Kowalskiemu” to zły pomysł. Spójrzcie na przykład na referenda proponowane przez p. Elbanowskich. Milion ludzi myślało, że podpisuje się pod referendum w sprawie sześciolatków, tymczasem pierwsze referendum zawierało pytanie o likwidację gimnazjów. Drugie z kolei zawierało prawa, które byłyby niszczące dla organizacji wielu szkół bo na przykład zmuszałyby maleńkie szkoły do budowania kuchni, a samorządy do budowania chodników w lesie, jeśli jakieś dziecko miałoby do szkoły ponad 2 km. Jaki to ma związek z sześciolatkami? Mało kto miał pojęcie, że takie rzeczy podpisuje, a jednak „lud” krzyczał, że rząd nie zgadza się na dyskusję o sześciolatkach.

W różnych szkołach pracuję i rozmawiam z rodzicami. Bardzo duża część z nich przemocą zmusza dzieci do nauki. Uważa kary za najlepszy sposób do motywowania. Są też zwolennikami prac domowych, przez które dzieci czasami nienawidzą szkoły. Myślę, że 95% rodziców nie dotykała w ogóle żadnych książek o szkołach, edukacji, rozwoju intelektualnym i emocjonalno-społecznym dziecka. To jest zupełnie w porządku, to nie jest konieczne do wychowywania dzieci.

Aczkolwiek moim zdaniem jest zdecydowanie konieczne, jeśli chce się decydować o kształcie szkół, o tym gdzie i jak mają funkcjonować. Dopiero dogłębne rozumienie problemu daje mi możliwość świadomego głosowania. Skoro rodzicom sprawia problem przeczytania treści referendum, pod którym się podpisują, to jak mają decydować o kształcie szkół, rzeczy zdecydowanie bardziej skomplikowanej? Na „heja”? Na lepszy slogan polityka?


Czy rodzice się nie znają?

Rozumiem, że możesz mieć teraz w głowie taką myśl, że Żyliński nie daje ci prawa głosu, uznaje, że się nie znasz. Nie, to nie do końca tak – być może się znasz. Być może czytasz tyle co ja, obserwujesz setki szkół jak ja, być może i bez tego masz naprawdę niezłe rozeznanie w szkolnictwie (i nie musi to znaczyć, że myślisz to co ja) i naprawdę rozumiesz o co w tym chodzi. Może tak być, ale referendum nie daje głosu tylko Tobie. Daje głos tym, którzy biją dzieci, którzy uważają że przymus jest dobry. Dziś chcemy głosować nad gimnazjami ale co będzie jutro?

Z tego względu, że przekrój rodzicielski jest olbrzymi, jednak wolałbym zaufać ekspertom. Przy czym chciałbym, żeby to byli prawdziwi eksperci, wczytani w temat, obserwujący szkoły, badania, konferencje. Nie tacy, którzy skończyli pedagogikę/przygotowanie pedagogiczne 30 lat temu i koncentrują się tylko na własnej pracy. Bo niestety spora część nauczycieli tak właśnie funkcjonuje. Jeśli nie piszę teraz o Tobie, to wiedz, że nawet kiedy ostro piszę o nauczycielach to naprawdę się cieszę z Twojej obecności.


Rodzic świadomy

Nauczyciel i rodzic świadomy to moim zdaniem obecnie największa potrzeba reform edukacji. Katarzyna Hall miała dość ciekawe obserwacje na temat szkoły i niektóre narzędzia wprowadzone w 2009 są naprawdę użyteczne (jej reforma to 70 stron praw, a nie jedna zmiana wieku). Niektóre były, bo obecna p. minister niestety paroma nowelami je częściowo zniszczyła.

Minister Hall miała znacznie większe plany, ale nie była w stanie ich wprowadzić bo… słupki. Więc poświęciła się własnym szkołom – niepublicznym. Dokładnie tak samo skończyły się rządy minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej, dookoła niej zebrał się ciekawy skład ekspercki, który spokojnie by przeprowadził zmiany dostosowane do rozwoju dzieci. Ale....

Słupki wyborcze zatrzymały te zmiany, bo rodzice by nie zrozumieli odstępowania od ocen, prac domowych, ławek szkolnych. Tak, jestem brutalny w tych słowach, ale niestety tak to właśnie wygląda, że zarówno rodzice, jak i wielu pedagogów, o których pisałem przed chwilą jeśli chodzi o zamknięty na odmienność styl ich pracy lub wychowania te zmiany obróciłyby w protest przeciwko „TEJ ZŁEJ REFORMIE”.

Dlatego zadaniem ekspertów – zarówno tych zawodowych, jak i bardziej oczytanych i świadomych rodziców jest stymulowanie rozwoju rodziców, uświadamianie ich, pokazywanie różnych procesów. Tylko ciężka praca nas wszystkich może pozwolić na to, żeby kiedyś realnie zreformować szkołę. Do tego trzeba przekonać „Kowalskiego”, który za ucho ciągnie swoje dziecko do nauki, że mimo iż „on tak był uczony i wyszedł na ludzi”, to są inne metody.

Kiedy przejdziemy tę drogę, będzie nas stać na prawdziwe reformy, a nie jedynie zmienianie fasady przy kibicowskich oklaskach na różnorodne slogany, które tak naprawdę nie mają znaczenia i są marnowaniem energii – tak właśnie jak obecne reformy.

 

 

* * *


 
 O autorze:
Jarek Żyliński  

Jarek Żyliński

Psycholog wychowawczy, opowiada rodzicom o rozwoju dzieci i mechanizmach związanych z wychowaniem. Używa do tego konsultacji, warsztatów oraz środków medialnych.


W internecie: Facebook

 Tekst pierwotnie ukazał się na Psychoblogu autora na Facebooku

 

Podziel się
KOMENTARZE
Aktualnie brak komentarzy. Bądź pierwszy, wyraź swoją opinię

DODAJ KOMENTARZ
Zaloguj się albo Dodaj komentarz jako gość.

Dodaj komentarz:



PROFIL
REKLAMA
SPOŁECZNOŚĆ
NAJNOWSZE ARTYKUŁY

Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

#UOKiKtestuje - tornistry

Redakcja portalu 23 Sierpień 2021

"Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej lekturą jubileuszowej, dziesiątej odsłony Narodowego Czytania.

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021

RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021


OSTATNIE KOMENTARZE

Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana

~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21

Ku reformie szkół średnich - część I

~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14

Presja rodziców na dzieci - Wykład Margret Rasfeld

03 Listopad 2016, 13:09


Powrót do góry
logo_unii_europejskiej