Alfie Kohn "Wychowanie bez nagród i kar"
Jedną z moich wakacyjnych lektur było „Wychowanie bez nagród i kar” Alfie Kohna. Jeśli chciałabym podsumować książkę krótko, napisałabym: Książka fascynująca, głęboko mądra, trudna i …bardzo niewygodna. Powinni ją przeczytać wszyscy, którzy zajmują się wychowaniem i edukacją.
Alfie Kohn wyjaśnia różnicę między miłością bezwarunkową i warunkową i z bolesną konsekwencją pokazuje, jakie są skutki wychowania dzieci poprzez manipulowanie. Oczywiście nikt z rodziców czy nauczycieli nie odniesie tego określenia do siebie, ale… jak w takim razie nazwać wychowanie z pomocą nagród i kar? Najtrudniej nam dostrzec rzeczy czy zjawiska, które są wszechobecne. Zawsze były i wszyscy je stosują, więc ich nie kwestionujemy; wydają się nam oczywiste, a przez to jakby przezroczyste i niewidoczne. Alfie Kohn każe się nam nad takimi oczywistościami zastanowić. Czy stosowanie kar jest skuteczne? Czy dzięki karom dzieci stają się lepsze? Jeśli kary byłyby skuteczne, to czy trzeba byłoby je wciąż od nowa stosować? A co z nagrodami? Tu problem wydaje się jeszcze większy. Dlaczego nagrody miałyby być złe? Dlaczego nie mogę pochwalić dziecka za to, że pomogło innemu? Takie pytania nasuwają się zapewne wielu czytelnikom.
Gdy dziecko jest nieposłuszne, to dostaje karę. Gdy jest posłuszne i robi to, czego od niego oczekujemy, nagradzamy je. To prosta i oczywista zasada oparta na behawioryzmie i wzmocnieniu pozytywnym. U jej podstaw leży przekonanie, że bez nagród (i kar), dzieci zachowywałby się źle, bo są z natury złe. Nasze kary i nagrody są więc dla nich drogowskazem, który pokazuje, w którą stronę powinny iść. Taki cel przyświeca wielu poradnikom dla rodziców. Ich autorzy tłumaczą, co zrobić, by możliwie skutecznie zmusić dzieci do robienia tego, czego oczekują rodzice. Jak wychować dziecko, które je wtedy, gdy rodzic podaje mu jedzenie, śpi wtedy, gdy zostaje położone do łóżka, godzi się na noszenie czapki wtedy, gdy mama założy mu ją na głowę, przeprasza kolegę wtedy, gdy oczekuje tego wychowawca i uczy się tego, czego wymaga nauczyciel. Jednak powinniśmy zrozumieć, że takie książki pisane są z punktu widzenia dorosłych i reprezentują jedynie interes dorosłych. Alfie Kohn zadaje pytanie, a jak czuje się dziecko zmuszone do przeproszenia brata wtedy, gdy czuje w sobie wściekłość, żal czy gniew? Czy zadajemy sobie to pytanie? Zmuszony do przeprosin Jaś powie, że przeprasza i że brata kocha, ale co daje wygłoszenie takiej wymuszonej formułki? Jak się zachowa wobec brata, gdy dorosły odejdzie i nie będzie kontrolował sytuacji? Czy zmuszenie dziecka do przeprosin, gdy nie odczuwa skruchy i być może czuje się ofiarą, czyni go lepszym, czy w przyszłości wpłynie na poprawę relacji z bratem?
Możemy zmusić dzieci do uległości i podporządkowania się naszej woli, wtedy, gdy jesteśmy w pobliżu, ale nie możemy zmusić ich do bycia dobrymi ludźmi, którzy szanują innych. Alfie Kohn każe nam zastanowić się nad długofalowymi skutkami takiego postępowania. Uległe i zależne od cudzych opinii dziecko będzie kiedyś uczniem, a później pracownikiem. Czy chcemy, by w dorosłym życiu było uległe i robiło wszystko, czego oczekują od niego przełożeni? Ale można spojrzeć na problem z jeszcze innej perspektywy i zapytać, czy chcemy wychować człowieka, który jest tak przyzwyczajony do cudzych opinii, że jego samopoczucie zależy od tego, co sądzą o nim jego szefowie. Z uległych i zależnych od cudzych ocen dzieci wyrastają ulegli i zależni od cudzych opinii dorośli. Dlatego wychowując kilkuletniego Jasia musimy myśleć nie tylko o tym, co "tu i teraz", ale również o tym, jakiego człowiek formujemy. Czy z małego Jasia wyroście stabilny emocjonalnie, samodzielnie myślący, dobry i odpowiedzialny, umiejący wyznaczać sobie w życiu własne cele, człowiek, czy bojaźliwy, uległy, zależny od cudzych opinii neurotyk, zależy od metod stosowanych w dzieciństwie. Wszyscy znamy dorosłych mężczyzn nieumiejących uniezależnić się od swojej matki, ludzi potrzebujących do życia ciągłych konfliktów, osoby męczące się w swoich firmach i niepotrafiące odejść, uległych ludzi pozwalających szefom tyranom niszczyć swoje zdrowie i życie, czy agresywne jednostki atakujące innych bez jakiejkolwiek logicznej przyczyny, przemiłych ludzi, którzy diametralnie się zmieniają, gdy uważają, że są anonimowi i nikt ich nie obserwuje. Listę tę można dowolnie wydłużać. Wyniesione z dzieciństwa wzorce przenoszone są później do nowo zakładanych rodzin. Dlatego tak ważne jest, by dziecko nie wyniosło z własnego domu przekonania, że silniejszy ma prawo narzucać swoją wolę słabszym i wymuszać uległość z pomocą kar i nagród.
„Nie ma dzieci. Są ludzie.” To zdanie Korczaka mogłoby być myślą przewodnią „Wychowania bez nagród i kar”. Alfie Kohn proponuje, byśmy wychowując dziecko myśleli nie tylko o naszych potrzebach i emocjach, ale również o potrzebach i emocjach dzieci. Wszyscy mamy określone potrzeby i wszyscy odczuwamy emocje. Czasami bardzo silne. Ich ignorowanie ma długofalowe skutki. To bomba z opóźnionym zapłonem.
Zwolennicy kar i nagród uważają często, że alternatywą dla wychowania w dyscyplinie jest chaos i brak jakichkolwiek norm moralnych czy drogowskazów. Nic bardziej mylnego. To właśnie normy moralne leżą u podstaw wychowania bezwarunkowego. Celem jest wychowanie ludzi stabilnych emocjonalnie, którzy będą umieli szanować innych i tworzyć dobre, oparte na wzajemnym szacunku relacje. Dzieci wychowane w bezwarunkowej miłości nie postrzegają relacji z innymi w kategoriach agresor – ofiara, nie kojarzą miłości z narzucaniem drugiemu człowiekowi swojej woli. Dlaczego te wczesne, wyniesione z domu rodzinnego, wzorce zachowania determinują nasz sposób funkcjonowania i tworzenia związków, wyjaśnia inna książka. Myślę tu o „Mądrych rodzicach” Margot Sundarland. W tej książce autorka opierając się na badaniach neurobiologów wyjaśnia, w jaki sposób odebrane wychowanie wpływa na strukturę naszych mózgów.
Wyniesione z rodzinnych domów wzorce zachowania determinują nie tylko całe życie jednostek, ale mają wpływ na strukturę społeczeństw, w których żyjemy, całego świata. Przemocowe relacje wyniesione z domu, myślenie w formule „albo będzie agresorem albo ofiarą” przenoszone są do polityki. Tę zależność wyjaśnia książka Sunderland, jak również „Granica bólu” Joachima Bauera. Zjawiska opisywane przez terapeutów i psychologów znajdują wyjaśnienie we wnioskach płynących z badań nad mózgiem. I wcale nie chodzi tu o najnowsze doniesienia związane z neuroobrazowaniem, ale o dobrze od wielu lat znaną i niekwestionowaną wiedzę dotyczącą mózgowej chemii. Bo między stosowanymi w dzieciństwie karami i nagrodami, a uwalnianymi w mózgu neuroprzekaźnikami, istnieje ścisły związek.
* * *
O autorce: | ||
Marzena Żylińska
|
||
Teskt ukazał się pierwotnie na blogu autorki w serwisie www.budzacasieszkola.pl |
Podziel się
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14