Laptopowy boom
Maciej Maciołek, 25 Kwiecień 12
Co zmienia, albo co może zmienić nowa technologia, jest pytaniem na miarę „Cyfrowej szkoły”. Statystyki zawodzą i dopiero konkretne rozwiązania w miejscach gotowych do zmiany mogą pomóc odnotować sukcesy lub porażki. Nie ma przepisu na właściwe wprowadzenie TIK (technologii informacyjno-komunikacyjnej).
Wszystko zależy od kadry nauczycielskiej, zaplecza pedagogiczno-psychologicznego i współpracy rodziców.
Jest sporo przykładów szkół, okręgów, a nawet krajów, gdzie wprowadzenie kosztownej TIK dało skutek odwrotny albo żaden. Nawet styczniowe targi Bett 2012 w Londynie wskazywały na istotny aspekt poza technologią "Inspired by technology, driven by pedagogy". Świat dochodzi powoli do tego, że sprzęt, nawet najlepszy, sam niczego nie załatwi, że model „one laptop per child” jest niebotycznie kosztowny i nie musi być najlepszy.
Grupa tworzy coś więcej
W bogatej Wielkiej Brytanii dużo się dziś mówi o SOLE (self organised learning environment), gdy grupka 4 5 uczniów korzysta z jednego laptopa, wspólnie szukając informacji i rozwiązując problemy. Polscy nauczyciele z powodzeniem stosują model jednego komputera z rzutnikiem lub jednej tablicy interaktywnej na klasę. Komunikowanie się w trakcie korzystania z sieci jest zdecydowanie ważniejsze niż sama interakcja z siecią Internetu.
Powstaje nowe spojrzenie na skutek wymiany poglądów i wyartykułowania własnego zdania wobec kolegów. Naturalnie można to zrobić online, ale kontakt osobisty jest bezcenny. Nad wszystkim czuwa nauczyciel. To od niego zależy swoboda i bezpieczeństwo korzystania z TIK. Jego kompetencje i świadomość, jak, po co i kiedy korzystać z TIK, a także dobre programy oraz e-materiały, których używają uczniowie nadają sens i zadowolenie z zajęć.
Co jest tańsze?
Doskonalenie nauczycieli, wypracowanie nowych metod pracy z TIK i tworzenie e-materiałów jest o wiele tańsze niż sprzęt, a bywa często lekceważone. Wiara w laptopowy cud może być szkodliwa.
Czterysta wybranych polskich podstawówek przystąpi wkrótce do pilotażu rządowego programu "Cyfrowa szkoła"; na ten cel przeznaczone zostanie 50 mln zł. Źle by się stało, gdyby potraktowano to jako okazję do zakupu elektronicznych "gadżetów". Andrzej Grzybowski, ekspert naszej "Szkoły z klasą 2.0" apeluje, by zadbać o utworzenie szkolnej sieci, dostatecznie mocnej, by wszystkie urządzenia elektroniczne (w tym uczniowskie netbooki, smartfony, tablety mogły swobodnie ze sobą współpracować i jednocześnie żyć w Internecie.
Wiem, bo jestem w sieci
TIK to wielka szansa, także na zmianę kultury szkoły. Nauczyciel może przemienić się z chodzącej encyklopedii w przewodnika po ogromnej wiedzy dostępnej w sieci i w trenera myślenia, rozwiązywania problemów, komunikowania się, współpracy. To szansa na zindywidualizowane nauczanie i po prostu ciekawszą naukę. Nadszedł czas na sztukę zdawania pytań przeglądarce. Otworzyły się możliwości ćwiczeń sprawdzania wartości informacji, która do nas dociera. Został stworzony łatwy sposób dostarczania treści, które mogą być początkiem dyskusji i opisu. Bo prawdą jest, że zmian nie wprowadzą komputery - nawet te z nadgryzionym jabłuszkiem - lecz ludzie i myślący uczniowie.
Podziel się
Aktualnie brak komentarzy. Bądź pierwszy, wyraź swoją opinię