Imię i nazwisko:
Adres email:

Poleć treść:


... I nigdy nie chodziłem do szkoły - już w sprzedaży

Redakcja portalu, 26 Marzec 16 Dodaj komentarz Wyślij Drukuj

... I nigdy nie chodziłem do szkoły - już w sprzedaży

Na półki dobrych księgarń, trafiła w końcu długo wyczekiwana polska edycja książki André Sterna pt. "…I nigdy nie chodziłem do szkoły". A. Stern to bohater głośnego filmu „Alfabet” Erwina Wagenhofera. André nigdy nie chodził do szkoły. Dziś uczy muzyki, prowadzi wykłady, intensywnie angażuje się w dziedzinie informatyki i z największym powodzeniem piastuje różne stanowiska w świecie tańca i teatru. Jako ekspert w dziedzinie alternatywnych metod kształcenia pracuje z nauczycielami, szkołami, uniwersytetami, stowarzyszeniami, a także z rodzicami i firmami. Polską edycję książki przygotowało Wydawnictwo Element.

 

Andre Stern

  / fot. Catherine Forest


Książka "...I nigdy nie chodziłem do szkoły" opowiada o szczęśliwym dzieciństwie, przepełnionym zaufaniem, wolnym od rywalizacji i ocen. To opowieść o dziecku, dla którego entuzjazm i zachwyt stanowiły naturalne i niewyczerpalne źródło inspiracji oraz motywacji do działania.

Stern dzieli się swoją historią – doświadczeniem człowieka, który nigdy nie uczęszczał do szkoły. Jego opowieść to niesamowita, pełna plastycznych opisów i interesujących anegdotek podróż do przeszłości. To również prawdziwe świadectwo dziecięcego entuzjazmu, który w odpowiednich warunkach, może stać się podstawą wszechstronnego rozwoju.

Autor zaprasza czytelnika do swojego świata, opisując szczegółowo "dni wypełnione po brzegi". Nie tylko ilość, ale i różnorodność aktywności, które podejmował mały André są zdumiewające: repusowanie, poznawanie algebry i informatyki, tańca i fotografii, magiczne sztuczki, budowanie instrumentów, angażowanie się w teatr, gra na gitarze, słuchanie i komponowanie muzyki, odkrywanie dzieł literackich, redagowanie czasopism… 

Zadziwiające są również sposób oraz stopień poznania konkretnego zagadnienia – Stern już nawet jako kilkuletni chłopiec (!) stawał się prawdziwym specjalistą w danej, interesującej go dziedzinie. Motywowany wyłącznie zachwytem, inspirowany otaczającym go światem, nieustannie przybierał rolę bacznego obserwatora i wnikliwego badacza. Stern, zaciekawiony jakimś tematem, zjawiskiem, procesem lub historią, książką czy osobą, potrafił w zupełności poświęcić im czas oraz uwagę. Zgłębianie fascynujących go zagadnień miało zawsze wymiar intelektualny i emocjonalny – owe fascynacje zajmowały niekiedy całe dnie i wszystkie myśli André, kompletnie go pochłaniając.
 

...I nigdy nie chodziłem do szkoły

"...I nigdy nie chodziłem do szkoły" ukazuje zatem szczegółowo próbę zrozumienia otaczającej rzeczywistości, odpowiadania na kolejne pytania, odkrywania czegoś nieznanego przez – jak podkreśla sam autor – zupełnie zwykłego chłopca.

Doświadczenie Sterna przeczy wcześniejszym poglądom, że ktoś żyjący z dala od szkoły jest skazany na stanie się dzikim, aspołecznym analfabetą. Autor dowodzi, że zachwyt dziecka, niczym nieskrępowana możliwość podejmowania różnych aktywności oraz brak ograniczeń czasowych i presji stanowią sedno poznania świata.

Książka ta nie stanowi pochwały konkretnej metody, poradnika dla nonkonformistów, czy też krytyki szkoły. Jest świadectwem, źródłem inspiracji, zaproszeniem do różnorodności oraz wezwaniem do zachwytu. Jest też opowieścią o prawdziwej miłości oraz bezgranicznym zaufaniu, jakim rodzice mogą obdarzyć dziecko, stwarzając mu niepowtarzalne warunki do pełnego pasji – samodzielnego – odkrywania świata.


Tytuły Grupy Medialnej EID - Edukacja i Dialog oraz Edukacja Internet Dialog - objęły patronat medialny nad wydawnictwem.


Szczegóły dostępne są na stronie Wydawnictwa Element.

 

 

 

 

"...I nigdy nie chodziłem do szkoły"

- FRAGMENTY -



1.

Miałem to rzadkie szczęście (i nie jest to moja osobista zasługa, ale coś, co mi się po prostu przydarzyło!) dorastać właśnie w takich warunkach – nigdy nie chodziłem do szkoły.

Gdy miałem ochotę, mogłem codziennie przez sześć godzin uczyć się bez przerwy niemieckiego, i nikt nie mówił mi po czterdziestu pięciu minutach, że czas się skończył, a ja powinienem zabrać się za matematykę lub biologię.

Nigdy nie musiałem mierzyć się z pytaniem, z którego przedmiotu jestem słaby, żeby wiedzieć, co mam doskonalić – mogłem robić dokładnie na odwrót: mogłem doskonalić to, co mnie zachwycało, w czym już byłem dobry, a mogłem stać się jeszcze lepszy. Nie mam dzisiaj w związku z tym żadnych obaw co do ewentualnych braków, bo wiem, że czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nauczy się w poczuciu szczęścia.

Żyłem w przeświadczeniu, że każda przerwana czynność będzie kontynuowana od miejsca, w którym ją przerwałem. Nie musiałem opóźniać czasu pójścia do łóżka, żeby jeszcze trochę się pobawić, bo wiedziałem, że następnego ranka wrócę do zabawy i nie będę musiał nigdzie iść.

Nigdy nie byłem zainteresowany porównywaniem się z innymi pod względem wiedzy. Obchodzi mnie tylko to, co można osiągnąć w wyniku połączenia wiedzy mojej i innych. Partnerstwo zamiast rywalizacji. Sprawienie, by różne doświadczenia i trudności służyły wspólnie osiągnięciu wyższego celu.

Byłem bardzo zwykłym dzieckiem. Każde dziecko mogłoby przeżyć coś podobnego. Do tego nie jest potrzebne specjalnie przygotowane środowisko – wystarczy zachwyt. Niezbędne są też wolność, zaufanie, szacunek i czas. Nic więcej, ale też nic mniej. Wszystko to leży w zasięgu ręki, dostępne również dla rodziców pozbawionych środków i dla tak zwanych „grup niewykształconych”. Całą resztę wnosi dziecko. A to ogromnie ubogaca całą rodzinę.

 


2.

Gdy miałem około trzech lat, po przejrzeniu gęsto zapisanej strony głośno krzyczałem: „O, tu są jajka i kieliszki na jajka!”. Mama i tata podeszli do mnie z zaciekawieniem, a ja wskazałem palcem na kombinację liter „C” i „O”.

„C” i „O” to zatem pierwsze znaki literowe, które poznałem. Prawdopodobnie jestem jedynym człowiekiem, który w ten sposób zaczął czytać, dlatego próbę narzucenia wszystkim dzieciom na świecie metody polegającej na rozpoczęciu nauki od liter „C” i „O” z pewnością uznano by za absurdalną. O co zatem chodzi w metodach rozpoczynających się od liter „A” i „B”?

Opisując sposób, w jaki opanowałem podstawowe umiejętności, chcę podkreślić, że jest tyle sposobów uczenia się, ile osób na świecie. Bez względu na to, jak naturalny był dla mnie ten proces, nie można go w żadnym wypadku przenieść na innych. Tak samo zresztą jak nie jest to możliwe w przypadku żadnej innej metody.

Krótko potem stwierdziłem, że istnieją jajka bez kieliszków i kieliszki bez jajek. Następnie odkryłem jajka z ogonkiem (Q) i ogonki bez jajek (I). Chciałem wiedzieć, o co w tym chodzi i bez zwłoki otrzymałem stosowne wyjaśnienie. Gdy już pojąłem funkcję znaków, interesowało mnie, jak każdy z nich się nazywa i jaka głoska mu odpowiada.

Moja pierwsza zabawa polegała na tym, żeby znaleźć konkretne litery. Dostrzegłem wówczas, że istnieje coś takiego, jak grupy liter, a rodzice wyjaśnili mi w prosty sposób, na czym to polega.

Dzięki temu w wieku trzech lat udawało mi się rozszyfrowywać całe wyrazy. W pewnym momencie było to nawet jednym z moich ulubionych zajęć. Wszędzie widziałem słowa i starałem się je rozkodować tak, jak na przykład słowo „książka”: „lll… llliii… llliiivvv… llliiivvvrrr… llliiivvvrrreee… livre!”.

Tata i mama krótko potwierdzali, czy dobrze odczytałem tekst. Nikt nie komentował moich sukcesów, nie klaskał w dłonie i nie krzyczał z zachwytu „brawo!”. Nikt też nie próbował mi narzucić innego rytmu, słowa lub podejścia.

Nie podnoszono larum, gdy zdawało się, że moja umiejętność czytania na wiele lat utknęła w martwym punkcie: pięć lat, sześć, osiem... Inni wyrywaliby już sobie włosy z głowy i pytaliby: „Czy André kiedykolwiek nauczy się czytać?”. Robiliby z tego problem, uznaliby mnie za przypadek patologiczny, temat stałby się obsesją całej rodziny. Zamiast tego rodzice byli pełni ufności. Żeby pozbyć się cienia wątpliwości, wystarczyło jedno spojrzenie na moją barwną codzienność i zwrócenie uwagi na to, że w ramach moich zainteresowań niestrudzenie chłonąłem każdy rodzaj wiedzy.

Rodzice nie chcieli też ryzykować przerwania niewidzialnego dla oka procesu tylko dlatego, że nie byli pewni skutków. I mieli w tym zupełną rację!

W wieku około ośmiu lat – mam wrażenie, jakby to było wczoraj – otworzyłem małą książeczkę Beatrix Potter Króliczki Flopci i bez trudu przeczytałem ją płynnie na głos. Mama czytała mi tę historię tysiące razy, nie wypływałem więc na nieznane wody. Mimo to sam byłem zdumiony łatwością, z jaką „czułem” słowa, gdy na nie patrzyłem. Nie musiałem ich już rozszyfrowywać, widziałem bowiem ich brzmienie.

Sięgnąłem po kolejną książkę Beatrix Potter pod tytułem Kaczka Tekla Kałużyńska. Tej naprawdę nie znałem na pamięć, ale znowu okazało się, że całą historię potrafię przeczytać zupełnie płynnie. Umiejętność ta przez cały czas dojrzewała w moim wnętrzu, w sposób ukryty. Nowa zdolność napawała mnie ekscytacją, a ja wystawiałem ją na próbę, sięgając po kolejne, dowolnie wybrane książki.

 

 

3.

Człowiek uczy się całe życie. Żywa, samodzielnie zdobyta wiedza nie znika i nie ginie. Nie ubyło mi nic z wiadomości, które tak dynamicznie chłonąłem.

Nigdy nie musiałem chodzić na kurs wyrównawczy, bo i bez potwierdzenia posiadanych kwalifikacji moja wiedza nieustannie się aktualizowała i poszerzała w praktyce.

Cieszę się, że na niektóre dziedziny nauki przyszedł czas dopiero wtedy, gdy osiągnąłem już odpowiedni poziom dojrzałości, co pozwoliło mi na wszechstronne podejście do tych zagadnień i obdarowanie ich szczerą sympatią. Mam tu na myśli dokonania astrofizyka Stephena Hawkinga, z którymi zaznajomiłem się dopiero kiedy zbliżałem się do trzydziestki, a które były dla mnie prawdziwym objawieniem.

Jego publikacje nie tylko dostarczyły mi mnóstwa wiadomości w kluczowych dla mnie dziedzinach, ale też bardzo pomogły mi w osobistym rozwoju. Nie potrafię dokładnie powiedzieć dlaczego, ale lektura Krótkiej historii czasu zmieniła moje życie. 

 

 

 

 

Podziel się
KOMENTARZE
foto

Gość, 07 Czerwiec 16 20:58

Takich rodziców nam trzeba

foto

Kumar Bağımlılığı(Gość) z: http://www.kumarbagimliligi.net/, 06 Czerwiec 16 11:42

Kumar bağımlılığı nedir, kumardan kurtulma yolları ve Alper Aksoy'un kumar bağımlılığı yorumları

foto

Porsuk(Gość), 03 Kwiecień 16 20:13

eyvallah babacan

DODAJ KOMENTARZ
Zaloguj się albo Dodaj komentarz jako gość.

Dodaj komentarz:



ZOBACZ TAKŻE
REKLAMA
SPOŁECZNOŚĆ
Kategorie
Technologia
NAJNOWSZE ARTYKUłY

Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

#UOKiKtestuje - tornistry

Redakcja portalu 23 Sierpień 2021

"Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej lekturą jubileuszowej, dziesiątej odsłony Narodowego Czytania.

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021

RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021


OSTATNIE KOMENTARZE

Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana

~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21

Ku reformie szkół średnich - część I

~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14

Presja rodziców na dzieci - Wykład Margret Rasfeld

03 Listopad 2016, 13:09


Powrót do góry
logo_unii_europejskiej