Zdrowa żywność w szkołach - wątpliwości
W ostatnim czasie szkoły, dzieci i rodzice przeżywają pewien szok związany ze zmianami w szkolnych stołówkach i sklepikach. Pojawiło się sporo pytań, a także niejasności, powiedziałem A – deklarując aktywność w temacie – mówię B – próbując na nie odpowiedzieć.
Jedzenie niedobre, dzieci chodzą głodne...
Kiedy rozmawiam z rodzicami o odstawieniu ekranów czy cukru zapowiadam z góry - „na początku będzie strasznie”. Większość zmian wymaga przejścia przez etap dyskomfortu. Jedzenie dużej ilości cukru, daje strzał glukozowy, od którego można się uzależnić. Duża ilość soli z kolei wyostrza smak i żeby zmienić nawyki żywieniowe trzeba czasu. Trudny etap początkowy jest naturalny.
Nie jest też przypadkiem, że niezdrowe jedzenie jest... smaczniejsze. Bylibyśmy (tu wstaw dowolne określenie), jakbyśmy się społecznie uzależnili od czegoś co jest niezdrowe i niedobre. Skoro dzieci się do takiego jedzenia przyzwyczaiły i jest ono smaczniejsze, to na pewno przez jakiś czas będą na to narzekać. To przewidywalne.
Problem zmiany to kwestia detoksu, który dzieci muszą przejść. Jak pacjent przejdzie detoksykację organizmu, będzie funkcjonował w nowych warunkach całkiem nieźle, co sprawdzano w niektórych prywatnych szkołach stosując zdrowe żywienie już wcześniej.
Lepiej edukować niż zabraniać!
Wprowadzenie czegoś na własnym terenie też jest formą edukacji. Uważam coś za niezdrowe więc tego nie robię. Głupio by było, jakby w szkole na zajęciach mówiono „słuchajcie, cukier, tłuszcze proste są niezdrowe, możecie sprawdzić w naszym sklepiku i stołówce”.
Znaczna różnica w żywieniu może też wywołać u dzieci i młodzieży refleksję „ale dlaczego” i taka ciekawość jest podstawowym fundamentem edukacji w tym zakresie.
Co za ograniczanie wolności! Rodzice powinni decydować...
Ograniczanie wolności to było zawsze, bo przecież niewiele dzieci widziało na oczy stołówkę, gdzie był wybór. Natomiast nikt nie zabrania rodzicom samodzielnie podejmować decyzji o tym co daje dziecku na drugie śniadanie, bądź kupi mu w sklepie. Jeśli jego decyzją jest batonik – w porządku. Po prostu szkoła nie chce dawać dziecku opcji niezdrowej. Za niezdrowe żywienie niech odpowiedzialni będą rodzice.
Bez soli? Naleśniki niezdrowe? Kompot bez cukru?
Ministerstwo Zdrowia nie wysysało norm z palca, ale w dużym stopniu z norm WHO. Sam też byłem w szoku widząc, że najzdrowiej to by było jeść dziennie max 6g soli. Kilka lat wcześniej sam odstawiłem kompot dowiadując się, że na litrowy słoik kompotu idzie nawet 300 g cukru (zwykle „tylko” 6 łyżek stołowych). Coca-Cola na ten widok może powiedzieć „mnie nazywasz „samym cukrem”?”.
Nawyki żywieniowe, które mamy nie są idealne i sami się też z tym spotykamy widząc „niezwykle restrykcyjne” przepisy z rozporządzenia. Fakt jest taki, że one opierają się na tym co podpowiada WHO i dietetycy. Nie możemy się bronić tym, że jemy zdrowo, kiedy tak duży procent dzieci i dorosłych jest otyły. Czas zaufać ekspertom. Nie widziałem jeszcze żadnego, który w tej dyspucie by powiedział, że to bzdura.
Ja jadłem „te niezdrowe” rzeczy w dzieciństwie i byłem szczupły
Jedzenie w naszym dzieciństwie było mniej przetworzone niż jest teraz. To co teraz kupujemy różni się znacznie od tego, co było 30 lat temu jeśli chodzi o skład i wzmacnianie smaku. Mieliśmy też znacznie mniej pieniędzy na słodycze, których mniej było w sklepach i na domowych stołach, więc w porównaniu z dzisiejszymi dziećmi mieliśmy mniej czynników szkodliwych. W pokoleniu XXI wieku jest ich na tyle dużo, że przez ich kumulację zaczęliśmy mieć problemy. Państwo nie chce wchodzić do domów (zwłaszcza przed wyborami ;)) ale już szkoły leżą w jego władaniu, więc choć tutaj odciąży przyciężkie dzieci.
Oczywiście nie bez znaczenia jest ilość ruchu teraz i kiedyś, komputery-szmery i inny tryb życia, którym nadrabialiśmy ciężką kuchnie Polski XX wieku (nie oszukujmy się, naleśniki, mięso smażone na tłuszczu, makowiec oraz bigos nie należą do diety, która „doda Ci skrzydeł”).
Minister Kluzik - Rostkowska rozum postradała...
Tego nie wiemy, ale jeśli jest to wnioskowane na podstawie wprowadzenia rozporządenia o zbiorowym żywieniu w szkołach, to rozum by stracił Marian Zembala, minister Zdrowia.
Niemniej całe rozporządzenie było dyskutowane w szerszym gronie, ale tutaj po prostu mieszają się główne odpowiedzialności. Zabiera w tej sprawie głos i Ewa Kopacz i Joanna Kluzik-Rostkowska – prawda. Ale odpowiedzialność ponosi Ministerstwo Zdrowia.
* * *
O autorze: | ||
Jarek Żyliński |
||
Tekst pierwotnie ukazał się na Psychoblogu autora na Facebooku |
0
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14