Podstawa programowa z historii. Warto ten projekt poprawić
Z podstawą programową jest trochę jak z butami: podobają się albo nie, ale żeby je właściwie ocenić, trzeba w nich pochodzić.
Gdyby nie z pozoru nieistotne słówko „trochę”, już teraz zakończyłbym wpis stwierdzeniem: jest za wcześnie, by o MEN-owskim projekcie powiedzieć cokolwiek sensownego. Jednak „trochę” zmienia całkiem sporo. Zresztą, jeśli trzymać się obuwniczego porównania, buty niejedno zdradzają swym wyglądem. Dość o butach, w końcu nie jestem szewcem.
Projekt podstawy programowej do historii budzi we mnie pewien niepokój. Owszem, podoba mi się czwarta klasa jako obrazki z dziejów Polski, gdzie osią narracji są postacie i wydarzenia: Mieszko I i Dobrawa, Jadwiga i Jagiełło, chrzest i unia…
Nie tak wiele tu podstawa narzuca, jeśli pominiemy wyraźną predylekcję jej twórców do zbrojnej walki o ojczyznę (to jednak żadna niespodzianka). Szczęśliwie oprócz dzielnych wojaków mamy też Kopernika i Skłodowską-Curie; w następnych klasach będzie gorzej. W czwartej jest część obowiązkowa i nieobowiązkowa – to też dobry pomysł. Duch ludzki potrzebuje wolności; to nie przypadek, że Dolina Krzemowa leży w Stanach Zjednoczonych, a nie w Rosji.
Tymczasem w klasach V–VIII podstawa przewiduje bardzo niewiele nauczycielskiej swobody. Sprawia wrażenie przygotowanej w myśl maksymy: „Wszyscy to samo, wszyscy tak samo, wszyscy w tym samym czasie”. Triumf materializmu dydaktycznego. W XIX wieku tak właśnie uczono. Przed 1989 rokiem również. A dziś?
Materiału do „przerobienia” jest zdumiewająco dużo. W V klasie dzieciaki zaczną od neolitu, przejdą przez cywilizacje starożytne (z Mezopotamią, Egiptem i Izraelem oraz Grecją i Rzymem), przelecą przez dzieje Polski, Europy i nie tylko (Bizancjum i kulturę arabską też mają w zestawie), by zakończyć na Zygmuncie Auguście – zatem na roku 1572. Niełatwo będzie zdążyć.
Ktoś zapyta: A może treści nauczania nie są bardzo szczegółowe? Może nauczyciel będzie mógł prześliznąć się po niektórych zagadnieniach? Odpowiem: Może po niektórych – pytanie brzmi: po co w takim razie je wprowadzać? – jednak najczęściej będzie miał maleńkie pole manewru.
I tak w V klasie uczniowie będą np. „porównywać systemy sprawowania władzy oraz organizację społeczeństwa w starożytnym Egipcie, peryklejskich Atenach i Rzymie”. Będą się też zaznajamiać z „instytucjami systemu lennego”… Co z tego zrozumie jedenastolatek?
Mam wrażenie, że sporo treści z gimnazjum przeszło do szkoły podstawowej, więc uczniowie będą je poznawać o dwa lata wcześniej. Moja wątpliwość: czy nie obrzydzimy dzieciom historii? Czy rzeczywiście poprawimy jakość edukacji historycznej, każąc piątoklasistom opisywać XIII-wieczne „przemiany społeczne i gospodarcze, z uwzględnieniem ruchu osadniczego na prawie magdeburskim”?
Cytuję fragmenty podstawy dla V klasy, bo najjaskrawiej pokazują obszerność i stopień trudności materiału. Jednak treści nauczania dla pozostałych klas też budzą (moje) zaniepokojenie. Weźmy kulturę.
W V klasie (nie mogę się powstrzymać…) uczeń „charakteryzuje największe osiągnięcia Leonarda da Vinci, Michała Anioła, Rafaela Santi, Erazma z Rotterdamu, Mikołaja Kopernika, Galileusza i Jana Gutenberga”. A w klasie VII? „Charakteryzuje główne nurty oraz postacie Wielkiej Emigracji i ruch spiskowy w kraju”, a także „opisuje kulturowe i cywilizacyjne następstwa wojny” (pierwszej światowej).
Hm. Czy Mickiewicz, Słowacki, romantyzm, mesjanizm mieszczą się w głównych nurtach i postaciach, czy chodzi o Hotel Lambert i Towarzystwo Demokratyczne Polskie? A po I wojnie światowej ktoś coś może napisał, namalował – czy po Rafaelu nie ma już nikogo godnego wzmianki?
Razi mnie niekonsekwencja podstawy: w V klasie drobiazgowa lista nazwisk, w VI – „charakterystyczne cechy kultury baroku” z przykładami, dalej – same ogólniki. Dlaczego?
Odpowiedź jest w gruncie rzeczy prosta. Przez większość roku szkolnego siódmoklasista robi to, co naprawdę ważne: „opisuje sytuację polityczną w Europie w II połowie XIX wieku, w tym procesy zjednoczeniowe Włoch i Niemiec”, „omawia uwłaszczenie chłopów w zaborze rosyjskim oraz porównuje z uwłaszczeniem w pozostałych zaborach” itd., itp. Kultura, obyczajowość, mentalność, światopogląd ludzi minionych wieków to takie tam michałki.
Czy młodzi ludzie polubią historię w tej postaci? Czy będą ją umieć lepiej niż teraz? Wątpię. Proszę zatem: przyjrzyjmy się jeszcze temu projektowi. Według mnie sporo można w nim poprawić.
* * *
O autorze: | ||
fot. Jakub Swerpel |
Tomasz Małkowski |
|
Tekst ukazał się pierwotnie na blogu Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego: |
0
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14