Kuriozum rynku eLearningu w Polsce?
Marek Hyla, 22 Luty 11
Drukuj
Mam poczucie, że rynek e-learningu w Polsce znajduje się w chwili obecnej w dość kuriozalnej sytuacji. Aby ją opisać przedstawię 3 zdarzenia z ostatniego miesiąca. Nie będę wskazywał palcem - wymieniał nazw firm, czy opisywał kontekstów tak, by można było dokonać ich identyfikacji. Bardziej zależy mi bowiem na pokazaniu zjawiska, niż mimowolnym reklamowaniu bądź "anty-reklamowaniu" poszczególnych przedsięwzięć.
Przykład dziwnego, moim zdaniem nieprofesjonalnego działania ze strony jednego z przedstawicieli wielkiej czwórki konsultingowej, pokazywałem już
tutaj.
Aby sprawa była jasna - w przeciwieństwie do wymienionego wyżej (poprzez link) artykułu nie potępiam żadnej z niżej opisanych inicjatyw. Prawa rynku są jasne - każdy ma możliwość działania na nim i dopóki działa zgodnie z prawem może robić co mu się żywnie podoba. Zastanawia mnie jednak jak (czy?) podjęte inicjatywy spełnią rolę rynkotwórczą... I jak wpłyną na sukces podmiotów, które są ich twórcami.
1. Oferta na platformę testującą
Kilka dni temu dostałem od jednej z firm ofertę uruchomienia dla nas platformy służącej do projektowania i dostarczania testów. Rzuciłem okiem i zauważyłem kilka, hmm, ciekawych informacji na witrynie producenta. Pierwszą było to, że firma dostała na swoje działania pieniądze unijne (mój podziw i zazdrość). Drugą -że firma chwali się swoimi korzeniami w branży IT (ostrożność - z doświadczenia wiem, że ludzie IT z reguły nie do końca rozumieją świat szkoleń). Trzecią - że w specyfikacji rozwiązania nie ma słowa o spełnianiu przez produkt jakichkolwiek standardów e-learningowych (zdziwienie - albo rozwiązanie nie spełnia tych wymogów, albo jego twórcy uznali, że nie warto o tym pisać). Czwartą - że źródłem informacji o e-learningu publikowanych na witrynie jest Wikipedia (zaskoczenie - niby źródło jak każde inne, ale jednak moim zdaniemj świadczy to o pójściu po linii najmniejszego oporu). Piątą - że podstawowymi formatami e-szkoleń, które można zamieścić na platformie e-learningowej oferowanej przez firmę jest... Word, Excel, PDF, PPT (zażenowanie).
2. Konferencja e-learningowa
Kilka dni wcześniej dostałem zaproszenie na konferencję poświęconą e-learningowi. W zapowiedziach - profesjonalna i integrująca rynek, w szczegółach - o niejasnych intencjach. Ponownie kilka rzeczy zwróciło moją uwagę. Po pierwsze - niesamowicie krótki czas przeznaczony na jej organizację (między terminem konferencji, a ostatecznym terminem zgłaszania prelekcji mija raptem tydzień (zdziwienie - jak organizatorzy mają zamiar dokonać selekcji wystąpień?). Po drugiej - niejasny model; nie wiadomo dla kogo jest ta impreza - czy jej celem ma być edukowanie uczestników (obiektywny, niezrażony marketingiem przekaz ekspertów), czy może sprzedaż rozwiązań (udostępnienie dostawcom rozwiązań przestrzeni do marketingu rozwiązań). Po trzecie - dołączenie do niektórych zaproszeń na konferencję (co ciekawe - wysyłanych tylko do "klienckiej strony rynku") materiałów reklamowych dotyczących oferty e-learningowej firmy, która organizuje konferencję, co stawia pod znakiem ogromnego zapytania bezstronność w kształtowaniu jej formuły (zażenowanie).
3. Badania rynku
Kilka miesięcy temu jedna z firm przeprowadziła badania motywacji korzystania z e-szkoleń. Chwała jej za to - ostatnie polskie badania w dziedzinie e-learningu, które pamiętam, przeprowadzone zostały przez firmę HP bodajże w 2003 roku (czy znacie jakieś późniejsze?). Problem, niestety, w tym, że badania te zostały zrobione na kawałku kawałka rynku (a/ na grupie przedstawicieli MŚP - co jest pierwszym jego zawężeniem; śmiem twierdzić, że nieco innymi motywacjami kierują się przedstawiciele korporacji, nie mówiąc już o przedstawicielach rynku instytucji rządowych czy też policji czy wojsku oraz b/ w oparciu o specyficzne materiały e-szkoleniowe pełne animowanych historii; czy aby na pewno w każdej z grup docelowych i dla każdego tematu ta formuła jest najbardziej motywująca?). Z wyników próbuje się natomiast wyciągać wnioski dla całości rynku (co budzi moją frustrację).
Moje wnioski
Jak napisałem - nie mnie oceniać podjęte inicjatywy (wyżej przedstawiłem emocje, które się zrodziły gdy zastanawiałem się nad nimi. To co budzi moje zastanowienie to fakt, iż mamy (moim zdaniem) w tej chwili do czynienia z dość ciekawą sytuacją, w której wielu odbiorców jest na wyższym poziomie kompetencji niż wielu dostawców. Jestem więc spokojny o to, jak chybione (kiepsko zrealizowane - przykład 1, źle zaplanowane - przykład 2, niepełne - przykład 3) inicjatywy odbierze rynek. Jestem też przekonany, że rynek na tyle dojrzał, iż jest w stanie szybko zweryfikować działania nieprofesjonalne, nastawione na szybki zysk, nie budujące wartościowej perspektywy biznesowej po obu stronach (zarówno tej klienckiej, jak i tej dostarczającej rozwiązania).
Podziel się
Aktualnie brak komentarzy. Bądź pierwszy, wyraź swoją opinię