Z marzeń się nie rezygnuje
Andrzej Bachleda dla wielu to znakomity sportowiec, a dla mnie fantastyczny muzyk i autor niezwykłej płyty „Time Ruines”, która niesie w sobie wiele pozytywnej energii. To jednocześnie wyraz spełnionego i szczęśliwego człowieka. Zapraszam na rozmowę, która pozwoliła odkryć mi oprócz muzyki interesującego człowieka, który potrafił dzięki niezwykłej sile charakteru zamienić swoje fascynacje i marzenia w życie pełne pasji . Dla czytelników „Edukacji i Dialogu” to przykład, jak zamieniać pragnienie w działanie, które daje satysfakcję i spełnienie. Niech ten wywiad stanowi inspirację dla wszystkich planujących nowe cele i zadania na 2009 rok . Pamiętajmy o swoich wielkich marzeniach!
Dawno nie słuchałem tak chętnie i często płyty, która wyrażałaby osobę spełnioną, szczęśliwą i pełną pasji. Czy „Time Ruines” jest dla Pana bardziej fascynacją swoimi muzycznymi idolami, czy poszukiwaniem własnego, niepowtarzalnego stylu?
Time Ruines jest płytą bardzo osobistą. Wyraża moje emocje, to co mi w duszy gra. Jest trochę sentymentalna, ale i dynamiczna. Nostalgiczna i pełna tęsknoty, ale i buńczuczna. Bardzo… moja…
Jakie wydarzenia i sytuacje w pana życiu miały tak silny ładunek emocjonalny, że odcisnęły trwały ślad w Pana życiu muzyczno–zawodowym?
Na pewno moja kariera sportowa była ciągiem takich wydarzeń. To okres pełen wyrzeczeń, smaku porażek i sukcesów, ciężkiej pracy i ciągłego poszukiwania tożsamości. Był to rodzaj ambiwalencji. Bycia pośrodku wyboru – muzyka czy sport. Od kilku lat wiem, ze wybór drogi muzycznej był trafny. Oczywiście mówiąc o tym co wywarło na mnie ogromny wpływ – nie mogę zapomnieć o bliskich mi ludziach. Moim dziadku, śpiewaku operowym, pierwszym nauczycielu i mentorze muzycznym. Ojcu, który zaraził mnie miłością do nart, ale i do muzyki…
Oprócz wpływu innych to również miejsca, w których żyjemy, tworzą naszą tożsamość. Pan pierwsze swoje lata spędził w Polsce, później we Francji i w Stanach. Które z Pana cech charakteru można nazwać polskimi, czy też francuskimi, a jakie są typowe dla Amerykanina?
Mieszkałem też w Hiszpanii, którą darzę szczególnym sentymentem (stąd pochodzi moja żona)… Myślę, ze jestem kosmopolitą. Obywatelem świata. Wszędzie czuje się dobrze, choć za to – nie wszędzie jak w domu. Poznałem dzięki takiemu życiu kilka języków obcych, którymi swobodnie się posługuję. Hołduje francuskiej kuchni no i tamtejszym górskim krajobrazom. Kocham amerykańskie samochody. A w Polsce urzeka mnie Kraków, Zakopane i niezwykła gościnność Polaków.
Życie w wielu kulturach nie zawsze musiało być łatwe. Czy to te doświadczenia sprawiły, że teksty pana utworów nie zawsze są optymistyczne? Czy to kreacja, czy jednak wyraz stanu Pana duszy – melancholika, romantyka, buntownika?
Moje teksty wynikają z obserwacji otaczającego mnie świata. Są takie jak on. Czasem gorzkie, czasem smutne. Niekiedy dodaje szczyptę ironii. Powstają spontanicznie. Nie są na pewno szkolnymi rozprawkami. (śmiech)
Jeżeli wspomniał Pan o szkolnych zadaniach, czy posiada Pan wspomnienia o nauczycielu lub o kimś, kto miał wpływ na Pana późniejsze wybory oraz decyzje życiowe?
Tak jak już wspominałem takimi osobami są mój dziadek i ojciec. Moim mentorem jest również Henryk Górecki, przyjaciel mojego dziadka. Znakomity kompozytor i wspaniały człowiek.
A jednak nie szkolny nauczyciel. Jak więc ocenia Pan z własnej perspektywy skuteczność systemów edukacyjnych w Europie i Stanach. Czy pana zdaniem powszechna szkoła potrafi odkryć i rozwijać nasze naturalne talenty? Jaki wpływ miała ona, jeżeli w ogóle miała, na Pana późniejszą karierę muzyczną?
Myślę, ze największy wpływ na młodego człowieka mają poszczególni ludzie, których spotyka na swojej drodze. Jeśli w jakiejkolwiek szkole takich osobowości brakuje to trzeba ich po prostu szukać wokół siebie. Amerykański system szkolnictwa daje dużą swobodę samorealizacji. Można łączyć swoje pasje, często – tak jak w moim przypadku – sportową i muzyczną. Bardzo dobrze wspominam swoje amerykańskie studia.
Które z Pana przekonań o sobie, innych ludziach, czy o świecie pozwalają w pełni realizować Pana pasje? Które z tych przekonań spowodowały, że dziś zrezygnował Pan z kariery narciarskiej i został przede wszystkim muzykiem, autorem znakomitej płyty „Time Ruines”?
Jestem z natury skromnym człowiekiem. Lubię ludzi. Nie zawsze wychodzę im naprzeciw, bo raczej nie jestem typem ekstrawertyka. Z kariery narciarskiej – na rzecz muzycznej – zrezygnowałem dla siebie, dla swojego komfortu psychicznego. To jest taka nagroda za wszystkie lata startów, treningów, wyrzeczeń. To jest teraz moje życie.
Utwierdził mnie Pan jeszcze silniej w przekonaniu, że nie można rezygnować ze swoich marzeń. Dziękuję za rozmowę i wyjątkową płytę.
Bardzo dziękuję za cieple słowa! Jest mi niezwykle miło, że mogę podzielić się z czytelnikami „Edukacji i Dialogu” moją muzyką.
Z Andrzejem Bachledą rozmawiał Witold Kołodziejczyk
Warszawa, 28 grudnia 2008 r.
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14