Imię i nazwisko:
Adres email:


Rola społeczna: zaangażowanie i dystans



Fenomenolog francuski Maurice Merleau–Ponty wskazał, iż rozpoznanie poza własnymi działaniami świata, który jest dany podmiotowi możliwe jest dlatego, że podmiot jest dany samemu sobie. Człowiek nie tylko istnieje, ale ma pewien stosunek do swego istnienia; może uczynić siebie przedmiotem własnej refleksji. Pytanie „kim jestem?” jest fundamentalną kwestią , jaką stawia nasza społeczna egzystencja. Udzielane nań odpowiedzi są z kolei sprzęgnięte z subiektywnym oglądem rzeczywistości w obustronnie koniecznej koegzystencji.


Mówiąc o refleksyjnym stosunku podmiotu do samego siebie wkraczamy w szeroko podejmowaną w naukach społecznych problematykę tożsamości. Generalnie rzecz ujmując, pojęcie tożsamości w socjologii i psychologii społecznej odnosi się najczęściej do sfery autodefinicji aktora społecznego (...). Można w związku z tym określić je jako zbiór wyobrażeń, sądów i przekonań owego aktora o samym sobie. Ponieważ biografia jednostki praktycznie zawsze uwikłana jest w życie społeczne, tożsamość konstytuuje się w dialogu z innymi, w toku interakcji społecznych, przy czym, tożsamość jest nie tylko „produktem” interakcji, ale także determinantem jej przebiegu. Elementem wartym podkreślenia jest fakt, iż tożsamość konstytuuje się nie tylko w relacji poznawczej do świata, ale także emocjonalnej. Emocjonalne naznaczenie społecznego świata, procesy jego odczuwania i doświadczania, społeczna kategoryzacja i stygmatyzacja – wszystko to ostatecznie sumuje się w jakiejś postaci obrazu samego siebie. Tożsamość – tak jak jest ona tutaj uchwycona – ma fundamentalne znaczenie dla społecznej egzystencji człowieka. Pozwala ona jednostce urzeczywistnić się w społeczeństwie, chroni ją przed egzystencjalnie pojętym lękiem i trwogą, czy wreszcie zapewnia jej „ontologiczne bezpieczeństwo” – by posłużyć się terminem ukutym przez Ronalda Davida Lainga.


Społeczeństwo przygotowuje dla jednostki gigantyczny mechanizm, za pomocą którego może ona zataić przed sobą swą własną wolność
 
                                                                                                                                                                                                      Peter L. Berger


Peter Berger dobrze to ilustruje:

“Spójrzmy na przykład na człowieka zbudzonego w nocy przez jeden z tych koszmarów sennych, w których traci się całkowicie poczucie tożsamości i miejsca. Nawet w chwili przebudzenia realność jego własnego istnienia i jego świata wydaje mu się senną fantasmagorią, która może zniknąć lub zmienić się za jednym mrugnięciem powieki. Przebudzony, leży w łóżku tknięty czymś w rodzaju metafizycznego paraliżu, czując się oddalony co najwyżej o krok od owego unicestwienia, które zagrażało mu w przerwanym właśnie śnie. Przez kilka chwil tak boleśnie jasnej świadomości jest w stanie nieomal zmysłowego kontaktu ze śmiercią i – wskutek tego – z nicością, lecz wówczas po omacku sięga po papierosa i, jak to się mówi, «wraca do rzeczywistości». Przypomina sobie swoje nazwisko, adres i zawód, swoje plany na następny dzień. Przechadza się po domu, pełnym potwierdzeń przeszłej i obecnej tożsamości. Słucha odgłosów miasta. Może nawet obudzi żonę i dzieci i zostanie uspokojony przez ich zatroskane zapewnienia. Wkrótce może śmiechem skwituje niedorzeczność tego, co się właśnie zdarzyło, zajrzy do lodówki, żeby coś przekąsić lub do barku, żeby coś łyknąć na sen i pójdzie do łóżka z postanowieniem, że będzie śnił o awansie.”

Ten długi cytat wskazuje na jeszcze jedną istotną kwestię. Otóż zachwianie tożsamości powoduje, że także inne aspekty realności świata są zagrożone. Potwierdza to tezę, iż tożsamość i obraz świata warunkują się wzajemnie. Obraz samego siebie, w mniejszym lub większym stopniu, jest odbiciem uczestnictwa jednostki w grupach społecznych i zajmowanego przez nią (przypisanego bądź osiągniętego) miejsca w strukturze społecznej. Pojęcie tożsamości łączy, więc w sobie zagadnienie refleksyjnych podstaw działania jednostkowego z problematyką ról społecznych.

Przyjmując perspektywę teorii ról, jednostki postrzegać można jako aktorów w teatrze lub jako uczestników gry. (...) Naturalne stosunki społeczne – pisze Erving Goffman – powstają w taki sam sposób, w jaki powstaje sytuacja na scenie: przez wymianę dramaturgicznie uwznioślonych działań, reakcji na działania i zamykających kolejne sceny odpowiedzi. Scenariusz nawet w ręku niewprawnego aktora może ożyć dlatego, że samo życie ma konstrukcję dramatyczną. Oczywiście nie cały świat jest sceną, lecz niełatwo rozstrzygnąć, w jakiej mierze sceną nie jest.

Czym jest więc rola społeczna? Zdaniem Pawła Rybickiego, można ją określić jako społecznie wydzielony zakres działania, jako ciąg zachowań i działań spełnianych przez człowieka zajmującego określoną pozycję społeczną. (...) Jest zawsze szczególnego rodzaju schematem społecznym i jest tokiem działalności, który ten schemat wypełnia. Jest zawsze dwoista; nie ma roli społecznej bez określającego ją schematu, i nie ma roli bez człowieka, który w swych zachowaniach i działaniach ów schemat realizuje. Rola społeczna zawiera w sobie oczekiwania określone przez współrzędne, wyznaczające umiejscowienie jednostki w „przestrzeni” społecznej.

Oczekiwania, z jakimi spotyka się aktor odgrywający swą rolę na społecznej scenie, pochodzą ze zróżnicowanych źródeł. Są to:
»» oczekiwania wynikające ze scenariusza – chodzi tu o aksjonormatywne podłoże aktywności, wyznaczające zobiektywizowane schematy zachowań;
»» oczekiwania ze strony innych aktorów – są to oczekiwania ze strony partnerów interakcji;
»» oczekiwania ze strony publiczności – źródłem oczekiwań są tutaj audytoria będące dla jednostki układem odniesienia.

Stopień spełnienia tych oczekiwań pozwala odnieść zachowanie jednostki do opozycji konformizm – nonkonformizm.

Czerpiąc z metaforyki teatralnej, można powiedzieć, iż odgrywanie roli wiąże się z przywdzianiem określonej maski

Maska jest funkcjonalną koniecznością życia społecznego. Jest środkiem komunikacyjnym; oszczędza czas i emocjonalną energię. Maska jest także – chciałoby się powiedzieć – koniecznością antropologiczną, bowiem – jak wskazuje Gaston Bachelard – nie wystarcza nam fakt, że istniejemy. Musimy istnieć dla innych, istnieć przez innych.

Wobec tego, problematyczne nie jest samo funkcjonowanie masek w świecie społecznym. Problemem jest sytuacja, w której maska przenika do wnętrza człowieka stając się jądrem jego tożsamości.
Maska jest syntezą dwu przeciwieństw: dysym
ulacji i symulacji. Dysymulacja wiąże się z ukrywaniem, zatajaniem, czy po prostu nie ujawnianiem pewnych aspektów siebie. Tymczasem symulacja, zacierając granicę pomiędzy prawdziwym a fałszywym, narusza zasadę rzeczywistości. Nie jest ona prostym udawaniem. Ktoś, kto symuluje chorobę wywołuje w sobie pewne jej objawy. Analogicznie jest w przypadku roli społecznej [maski]. Z jednej strony, jest ona konstruktem społecznym, pewną społeczną abstrakcją, z drugiej zaś, człowiek ją odgrywający nie tylko działa zgodnie z jej schematem, ale także – w pewnych sytuacjach – odpowiednio [do tego] czuje. Tak więc, sfera psychiki i sił społecznych przenikają się nieustannie. Poszukując własnego miejsca na społecznej scenie odgrywamy role i przywdziewamy maski. Każdą rolę można odgrywać świadomie lub bez udziału refleksji, z mniejszym lub większym zaangażowaniem. Maska jako istotne akcesorium identyfikacji [tożsamości], może być mniej lub bardziej elastyczna. W społecznej dramie występują więc dwojakiego rodzaju aktorzy.

Na jednym krańcu – pisze Erving Goffman – mamy do czynienia z wykonawcą, którego całkowicie wciąga akcja sceniczna i który może być szczerze przekonany, że zainscenizowana iluzja rzeczywistości jest samą rzeczywistością. Publiczność najczęściej odbiera widowisko w ten sam sposób i tylko socjolog lub malkontent mogą wątpić w «realność» tego, co jest przedstawiane.

Na drugim krańcu mamy do czynienia z wykonawcą, który wobec swej gry zachowuje dystans. Taką możliwość łatwo sobie wyobrazić, nikt bowiem nie ma równie dogodnego stanowiska do obserwowania przedstawienia jak ktoś, kto sam je zainscenizował. Stopień zaangażowania w pełnioną rolę społeczną i zakres identyfikacji z nią wyznacza dwie odmienne jakościowo formy społecznej egzystencji: autentyczność i nieautentyczność. Tworzą one swego rodzaju continuum, którego krańce nie są rzeczywistą reprezentacją sposobu bycia człowieka w społecznym świecie, ale raczej typami idealnymi czy też eksperymentami myślowymi, do których rzeczywiste przypadki mogą się co najwyżej asymptotycznie przybliżać. Niemniej jednak, bieguny owego continuum odzwierciedlają niestabilną wciąż sytuację człowieka w świecie społecznym. W żadnym z nich bowiem, człowiek nie pozostaje na stałe.

Dokonując reifikacji społecznego świata, człowiek doświadcza go w kategoriach powinności. „Wymogi rzeczywistości” nie istnieją jednak same przez się, ale są powiązane ze społecznymi rolami. Zreifikowany obraz świata implikuje więc, że autodefinicje aktora społecznego formułowane są w oparciu i poprzez pełnione role społeczne. Niezmienną istotę nieautentyczności stanowi więc utrata subiektywnego dystansu pomiędzy samym sobą, a pełnioną rolą społeczną. Co prawda, zawsze istnieje świadomość innych aspektów siebie, ale są one marginalne i w znacznej mi rze przesłonięte maską pełnionej roli społecznej.

Maska ulega usztywnieniu.

Utrata jednostkowego autentyzmu zaciera granice pomiędzy tworem a twórcą. Rola społeczna zaczyna być traktowana jako rzeczywisty byt. Przestaje być czymś, co się robi a staje się czymś, czym się jest. Nietrudno wyobrazić sobie dyrektora, który nie potrafi [nie chce] „przestać być” dyrektorem po opuszczeniu przestrzeni swego gabinetu. Zmiana „dekoracji” i „publiczności” nie przerywa występu, o czym często boleśnie przekonuje się jego rodzina. Sam moment przejścia na emeryturę staje się dla niego swoistą sytuacją graniczną, często o katastrofalnych konsekwencjach psychologicznych. Uświadomienie sobie bowiem nietrwałości społecznych przypisań, powoduje zachwianie ontologicznego bezpieczeństwa, co w skrajnych przypadkach prowadzi do uformowania się osobowości schizoidalnej.

Nieautentyczność określić, więc można jako fundamentalizm roli społecznej. Człowiek jednak sumą ról być nie musi. Jest on raczej czymś permanentnie niedookreślonym i nieredukowalnym do czegokolwiek. Wskazują na to pojęcia wolności podmiotowości, a najpełniej wyraża pojęcie osoby.
Redukując się do pełnionej roli społecznej, człowiek rodzi się po raz wtóry, jako homo sociologicus – jednostka doskonale uspołeczniona, której aktywność sprowadza się jedynie do wypełniania przeznaczonej jej funkcji społecznej. Można powiedzieć, że homo sociologicus jako nosiciel ról społecznych jest człowiekiem bez indywidualności. Jego podstawowymi cechami jest bezrefleksyjny konformizm i pasywność zachowania, będąca w istocie kresem podmiotowości (która najpełniej wyraża się w twórczej aktywności).

Jednostce nieautentycznej szczególnie bliska jest „myśl jednowymiarowa” czy „myśl osiadła”, nie pozwalająca jej na myślowe przekroczenie siebie jako tworu społecznego (homo sociologicus) i kontestację rutynowego sposobu istnienia. Ponadto, nieautentyczność sprawia, iż jednostka dokonuje symbolizacji własnego doświadczenia wyłącznie przez pryzmat pełnionej roli. Mówienie o nieautentyczności byłoby pozbawione sensu, gdyby u jej podstaw nie leżała możliwa autentyczność. Powracając po raz kolejny do metaforyki teatralnej, można powiedzieć, iż – w pewnym sensie i pewnym zakresie – autentyczność to zachowanie „Czystej Formy” w „teatrze życia codziennego”.

Intencją Witkacego, twórcy „Czystej Formy”, było stworzenie teatru, który nie byłby tylko kopią rzeczywistości, ale swobodnie deformował życie. Rozpoznawałby on własną dynamikę określoną wewnętrzną konstrukcją, a nie istniejącym dotąd szablonem.
Aktor w „Czystej Formie” miałby swą rolę nie tyle odgrywać, co stwarzać (nie przekraczając jednakże idei formalnej utworu). Autentyczny aktor społeczny jest więc dysponentem swej roli. Staje się ona narzędziem do możliwie pełnej realizacji tego, co w nim tkwi. Oczywiście nie oznacza to całkowitej dowolności. Ilość interpretacji jest siłą rzeczy ograniczona. Nie można całkowicie oderwać się od społecznej materii znaczeń i człowiekiem pozostać. Autentyczność i nieautentyczność możliwe są tylko w ramach społeczeństwa.


Adam Danel


Grudzień 2008 - TEMAT
REKLAMA
SPOŁECZNOŚĆ
KATEGORIE
NAJNOWSZE ARTYKUŁY

Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

#UOKiKtestuje - tornistry

Redakcja portalu 23 Sierpień 2021

"Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej lekturą jubileuszowej, dziesiątej odsłony Narodowego Czytania.

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021

RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021


OSTATNIE KOMENTARZE

Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana

~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21

Ku reformie szkół średnich - część I

~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14

Presja rodziców na dzieci - Wykład Margret Rasfeld

03 Listopad 2016, 13:09


Powrót do góry
logo_unii_europejskiej