Język lewego kciuka. Rozmowa J. Kornhausererm, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego
Jola Workowska: – Jednym z zadań tegorocznej próbnej matury z języka polskiego było rozwinięcie myśli Jana A. Kłoczowskiego na temat tego, jak słowo łączy ludzi. Czy w świecie zwanym kulturą “lewego kciuka” możliwe jest jeszcze, by słowa łączyły?
JulianKornhauser: – Wierzę w to, że słowa mogą łączyć, ale nie potrafię Pani wskazać obszaru, w którym taki dialog jest możliwy. Codzienne przesiąknięte telewizją życie wskazuje jednoznacznie, że człowiek komunikuje się głównie tylko ze szklanym ekranem, czyli obcuje z językiem mediów, który jest przerażająco opresyjny i niesamowicie prosty. Z drugiej strony jest świat literatury, która odtwarza rzeczywistość i operuje językiem pubów, czyli jest odzwierciedleniem języka telewizyjnego.
Są oczywiście pisarze, którzy pragną opisywać krytycznie taką rzeczywistość, ale – niestety – nie potrafią, bo w ich pisaniu brak jest osobistej refleksji, nie ma tego, co nazywam nadbudową kreacji. Jak w tej sytuacji możliwy jest dialog? Tego nie wiem, ale wierzę, że istnieją u nas takie domy rodzinne, w których telewizor milczy, a ludzie starają się sobie coś nawzajem przekazać…
- Jako profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego uczy Pan studentów slawistyki znaczenia słów. Po co? Przecież wirtualny język zdominuje ich życie i przez takich wykładowców jak Pan, mogą wpaść w schizofrenię, bo pokazuje Pan świat, którego nie ma, a ten, który istnieje na wyciągnięcie ręki, rządzi się prawami, o których nie uczą na żadnym uniwersytecie.
- Wiem jedno, słowo w życiu publicznym nie łączy i nie buduje żadnej wspólnoty, ale wierzę w to, że w życiu prywatnym ludzie, przynajmniej przez pięć minut w ciągu całej doby, zastanawiają się nad tym, co i do kogo mówią. I tylko dlatego uczę. Mam nadzieję, że dzięki poznaniu znaczenia słów, student przez chwilę zaduma się nad sensem np. cierpienia czy miłości.
- Sukcesy wydawnicze na naszym rynku odnoszą książki, jak to Pan określił, bez nadbudowy kreacji. Czy to oznacza marketingową śmierć dobrej, czyli twórczej książki?
- Obawiam się, że tak. Teraz wszystko jest sztuką, każda zapisana kartka papieru jest “dziełem” godnym uwagi. Na naszych oczach zaciera się granica między bełkotem a twórczością. Taka polifonia nie służy artyście, nie służy prawdzie. Myślę, że wszyscy boimy się prawdy i dlatego uciekamy w wirtualną przestrzeń. W świecie reality show – a spędzamy przed telewizorem kilka godzin dziennie – prawda jest prosta i nieskomplikowana. Ot, każdy ma swoją prawdę, którą może łatwo przyjąć i sprzedać.
- Nie ma jednej definicji prawdy…
- Jest prawda marketingowa, czyli taka, o której mówią w telewizji. Tym różni się ona od prawdy, której człowiek rozumny powinien poszukiwać, że jest łatwa, lekka i przyjemna. I jej wypowiedzenie nikogo nic nie kosztuje. Trubadurzy prawdy marketingowej obwieszczają światu, że człowiek wychowany na dyskursie medialnym jest bytem doskonałym; wszystko, co robi czy mówi, jest dobre. Uważam, że media nauczyły nas relatywizmu.
Ale powiem Pani jedną, nieszablonową rzecz: ten telewizyjny człowiek boi się, bo on w głębi duszy wie, że tylko udaje człowieka prawdziwego. A skąd ja to wiem? Z życia, proszę Pani, z życia! Bo prawdziwa prawda nie stoi na każdym rogu i nie krzyczy, że od dziś wszystko wolno. I to – że wartościująca prawda, jest w każdym człowieku. Jakkolwiek nastał teraz dla niej trudny czas, ale wierzę, że po konsumpcyjnym śnie człowieka nastąpi jego przebudzenie.
- Czyli prawda jest w samej potrzebie mówienia o prawdzie…
- Tak. Myślę, że możemy przez 23 godziny i 59 minut na dobę udawać dzielnych i pięknych, ale ostatnia minuta dnia upływa nam w tęsknocie za prawdą i dzięki temu urealniamy prawdę.
- Noblista Hermann Hesse mówił o języku krwi, o tym, że prawdziwą wartość ma tylko to, czego sami doświadczymy na własnej skórze. Czy w świecie niezniewolonej wolności wciąż musimy pisać krwią?
- Myślę, że trzeba pisać tak, by rzeczywistość wciąż była dla nas zaskoczeniem. W prywatnym języku nazywam takie doświadczenie “gęsią skórką”.
- Czyli poeta działa tylko na swoim prywatnym poletku i już nie jest ani drogowskazem ani demiurgiem?
- Na pewno nie jest demiurgiem, bo demon nie tylko tworzy, ale i przetwarza, i przeciwstawia się światu, którego jest częścią. Jest sam jedyny nad światem i niczego nie oczekuje od nikogo. Również nie jest dla nikogo drogowskazem… Bronię się przed wizjami takich poetów (a może i polityków), którzy wszystko wiedzą lepiej – i podają jedyną prawdę do wierzenia. Sam się zaliczam do egoistów, ale w kontaktach społecznych ważny jest dla mnie każdy dialog: odczuwam rzeczywistość wokół siebie i próbuję te odczucia interpretować. Tak zacząłem w latach siedemdziesiątych i wciąż to robię.
Kraków, styczeń 2006 r. Rozmawiała
Jola Workowska
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14