Edukacja zdolnego ucznia
Żyjemy w czasach nieustannych zmian. Dotyczy to każdej dziedziny życia. Nie wiemy, co przyniesie kolejny dzień. Dlatego tak ważna jest umiejętność sprostania wymaganiom otoczenia. Niestety dzisiejsza szkoła tego nie uczy. Nie jest przygotowana do tego, by wspomagać nie tylko poznawczy, ale również społeczny i emocjonalny rozwój dzieci. Myślę, że problem ten ma istotne znaczenie w przypadku osób zdolnych, których potencjał często nie ma szansy się ujawnić, a nawet jeśli już się ujawnia, to otoczenie nie jest przygotowane na to, żeby go rozwijać.
Obecnie nauczanie w szkole opiera się w dużym stopniu na ideologii transmisji kulturowej, która zakłada przepływ wiedzy od aktywnego nauczyciela do biernego ucznia. Tymczasem zdolny uczeń nie chce być bierny, co więcej – nie powinien taki być. Możliwość aktywnego zgłębiania wiedzy, samodzielnego poszukiwania materiałów, zgodnie ze swoimi zainteresowaniami, jest kluczem do prawidłowego rozwoju tych dzieci. Daje szansę na to, że zdobyta w ten sposób wiedza będzie nie tylko przyswojona, ale i aktywnie wykorzystywana. I tutaj powinna wkroczyć ideologia progresywizmu, zgodnie z którą to uczeń ma być aktywny i zaangażowany w to, co robi, a nauczyciel, będzie kimś, kto wspiera, ale jednocześnie stawia optymalne wyzwania w stosunku do potrzeb i możliwości dziecka.
Optymalne, to znaczy takie, które nie będą się odwoływały, jakby powiedział Wygotski, do poziomu rozwoju aktualnego, ale do strefy rozwoju najbliższego. Oznacza to, że wyzwania muszą być nakierowane na te procesy i funkcje, które dopiero dojrzewają. Często w przypadku dzieci zdolnych nauczanie jest jednak skierowane na zakończone już cykle rozwojowe poszczególnych funkcji. Wówczas edukacja, zamiast wyprzedzać rozwój, wlecze się za nim i z punktu widzenia rozwoju takich dzieci jest zupełnie nieefektywna.
System polskiej edukacji nie sprzyja zdolnym dzieciom, nauczyciele nie umieją z nimi pracować. Przyzwyczajeni do nauczania w starym systemie, nie widzą często potrzeby dokształcania się, nabywania kompetencji psychologicznych i pedagogicznych, które z pewnością ułatwiłyby im pracę.
Podlegające takiej edukacji dzieci są nieprzygotowane do życia nastawionego na zmianę, na umiejętność szybkiego znajdowania się w nowej sytuacji. Żeby było inaczej, musi się zmienić sposób myślenia. W obecnej rzeczywistości liczy się nie ilość wiedzy, ale to, czy będzie ona przydatna i czy można z niej dokonać transferu na życie. Często bowiem wiedza zdobywana w szkole nie jest już później użyteczna choćby w pracy zawodowej, trudno jest posługiwać się nią w praktyce. Nijak ma się bowiem do rzeczywistości, w której potrzebne są takie cechy, jak zdolność do szybkiego podejmowania decyzji, korzystania z wiedzy „gorącej”, przewidywania, rozwiązywania otwartych problemów. Zdobywamy nadmiar wiedzy, która nie znajduje odzwierciedlenia w posługiwaniu się różnymi użytecznymi umiejętnościami.
Ważne jest też uczenie dziecka rozpoznawania i oceniania swoich zalet, zdolności, ale również pragnień. Powinno się rozbudzać poczucie odpowiedzialności uczniów za swoje czyny, wybory. Jest ważne, by rozwijanie zdolności intelektualnych nie było oderwane od uczuć, żeby szło w parze z emocjami, które mu towarzyszą. Będzie to pomocne wówczas w stopniowym budowaniu przez młodych ludzi swojej tożsamości i miejsca w świecie. Przecież zadaniem szkoły jest nie tylko uczyć, ale też wychowywać i wpajać różne wartości. Ważne jest przede wszystkim wychowanie w tolerancji wobec innych ludzi, często słabszych, ale też wobec odmiennych poglądów.
Badania wykazują, że zdolne dzieci często cechuje syndrom braku osiągnięć. Okazuje się, że o sukcesie czy to w szkole, czy w przyszłej pracy zawodowej decyduje nie tylko wysoki wskaźnik rozwoju intelektualnego oraz duży poziom wiedzy, ale też inne czynniki. Ważną rolę odgrywają tu zdolności twórcze, osobowość, motywacja, zdolność do wyznaczania celów i dokonywania trafnych wyborów, ale także różnie rozumiana mądrość itp. Istotny jest fakt, że powyższe cechy nie są ostatecznie zdeterminowane w momencie narodzin, ale podlegają ćwiczeniu i wyuczeniu. W związku z tym nauczyciele powinni włożyć jak największy wysiłek w to, żeby je uwydatniać i wzmacniać.
Polska szkoła zdaje się nie realizować hasła, które jest zawarte w słowie edukacja, a które oznacza wyciągać kogoś ponad stan, w którym jest. Edukacja zakłada przecież intencjonalne, świadome, oparte na procedurach karania i nagradzania działania zmierzające do rozwoju jednostek. Tymczasem jednostki zdolne mają na to niewielką szansę. Przedmiotowe traktowanie sprawia, że nie uruchamia się ich twórcza i spontaniczna aktywność. Efektem tego jest bierność. To droga do kształtowania ludzi posłusznych, gotowych do rozwiązywania zamkniętych problemów, zadań. Taka edukacja zabija zdolność radzenia sobie. Uczeń rozwija się tylko w jednym obszarze – w tym, który zakłada taka edukacja. Podobnie jest z nauczycielem, który cały czas pracuje w ten sam sposób i jest tylko narzędziem realizacji programu.
Według Horowitza środowisko jako układ dopingujący powinno zapewniać odpowiednią intensywność, różnorodność i wzorzec stymulacji. W przeciwnym razie możliwe są dwa niebezpieczeństwa: albo ryzyko przeciążenia, albo deprywacja. W przypadku zdolnych dzieci mamy do czynienia z tą drugą sytuacją. Dzieci te mają mało okazji do uczenia się, ponieważ szkoła nie odpowiada ilością, rodzajem, różnorodnością bodźców na ich potrzeby. Brak lub niedostatek informacji lub też takie, które są już znane, sprawiają, że zdolne dzieci doświadczają nudy i monotonii.
Dziecku, które potrafi rozwiązać samo ćwiczenia zadane na lekcji, nie jest potrzebny nauczyciel. Taka edukacja nie stwarza trudnej sytuacji, nie formułuje wyzwań. Deprywacja w sensie poznawczym powoduje brak zaangażowania w rozwiązywanie problemów (nie uruchamia się czynnik własnej aktywności). Sytuacja, w której obszar znaczeń ucznia i nauczyciela jest zbyt wspólny, niczego nowego już nie nauczy, jest symbiotyczna i jej utrzymywanie nie ma sensu.
Inna jest rola nauczyciela pracującego z dziećmi opóźnionymi w rozwoju, a inna powinna być w przypadku dzieci zdolnych. To nauczyciel w czasie lekcji powinien dokonywać obserwacji i diagnozy szkolnego funkcjonowania ucznia oraz podejmować decyzje co do metod pracy z nim. W pierwszej sytuacji powinien być on przede wszystkim źródłem pomocy, życzliwym opiekunem, który będzie chronił. Dzieci zdolne bardziej od tego potrzebują jednak inspiracji, krytyki, drogowskazów, wyzwań, ale i wsparcia. Często zdarza się, że nauczyciel nie posiada tak bogatej wiedzy z jakiejś konkretnej dziedziny (np. na temat hodowli wybranych gatunków ptaków) co jego zdolny uczeń. Wówczas lepiej, żeby wszedł w rolę organizatora, pomocnika. Może dostarczyć dziecku cennych wskazówek o tym, gdzie uzyska ono interesujące je informacje, np. podać książki, artykuły, adresy internetowe, nazwiska osób. Będzie wtedy źródłem wiedzy o wiedzy. Może również prowadzić lekcje w taki sposób, żeby dzieci mogły uczyć się od siebie.
Według R. Rortiego edukacja pełni dwie funkcje: socjalizacyjną (adaptacyjną) i emancypacyjną (wyzwalającą). Polska szkoła realizuje moim zdaniem przede wszystkim tę pierwszą. Koncentrując się na celach instytucji szkoły, czyli na tym, żeby w terminie zrealizować założony program, zapomina często o potrzebach i samopoczuciu swoich podopiecznych. Ci, którzy odstają od normy (przeciętności), mają często bardzo utrudnione życie.
Mała jest tolerancja odmienności, także uczniów zdolnych. Bywa tak, że jakiekolwiek próby wybicia się ponad przeciętność kończą się fiaskiem. Jednak i odsyłanie takich uczniów do szkół czy klas dla dzieci uzdolnionych rodzi poważne niepokoje. W szkołach takich bowiem nauczyciele są zazwyczaj nastawieni na efekt, zapominając o rozwoju emocjonalnym i społecznym swoich uczniów. Poza tym już na etapie wczesnoszkolnym dzieci mogą nabierać przekonania o swoich wybitnych zdolnościach, co rodzi w nich uczucie wyższości wobec innych i daje poczucie władzy, nawet nad dorosłymi. Wzmacniane jest to dodatkowo przez rodziców, dziadków, znajomych, którzy nieustannie podziwiają dziecko. Przyczynia się to do uzależnienia dziecka od aprobaty dorosłych.
Sytuacja ta dotyczy również indywidualnego toku nauczania, do którego uczniowie są kwalifikowani przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne. Tutaj jednak, moim zdaniem, najsilniej daje o sobie znać poczucie alienacji, deprywacji kontaktów społecznych. Może to być spowodowane nadawaniem etykiety „zdolny uczeń” zarówno przez nauczycieli, jak i rówieśników. Sytuację potęgują często rodzice, którzy kosztem stanu psychicznego swoich dzieci, realizują własne ambicje i zgadzają się na ponadprzeciętną mękę swych pociech w wyścigu o wiedzę i umiejętności.
Od lat istnieje spór przedstawicieli różnych podejść do nauczania zdolnych dzieci. Jedni twierdzą, że dla lepszego rozwoju potencjałów korzystniejsze jest nauczanie w specjalnie do tego przeznaczonych szkołach. Przeciwnicy uważają, że trafniejsza jest edukacja masowa ze względu na możliwość rozwoju społecznego i kontaktowania się zdolnych z uczniami przeciętnymi. To drugie podejście wydaje się bardziej słuszne. Rozwijanie talentu i twórczości bez nauczenia przystosowania się do realnych warunków jest błędem. Przecież oprócz szkoły dzieci funkcjonują też w innych środowiskach. W związku z tym muszą zostać wyposażone w umiejętności, które pozwolą im się w nich odnaleźć. Na przykład uzdolnienia muzyczne i plastyczne mogą być rozwijane po lekcjach, w szkołach o odpowiednim profilu. Wskazane jest poza tym, żeby takie dzieci rozwijały się na zajęciach pozalekcyjnych. Mogą to być koła zainteresowań, obozy naukowe, warsztaty. Wszystko jednak powinno się odbywać bez zaniedbywania aspektów emocjonalnego i społecznego funkcjonowania.
Funkcjonowanie systemu edukacji w zakresie wspomagania rozwoju osób zdolnych ma obecnie wiele niedociągnięć. Mało jest badań dotyczących efektywności stosowania różnych metod, a same metody są słabo dopracowane. Ograniczona jest też skuteczność np. treningów twórczości. Związane jest to z tym, że dzieci mimo uczestnictwa w tego typu zajęciach powracają do wcześniejszego schematu działania. Wymaga się od nich suchej wiedzy, a kreatywne myślenie tłumi, by nie zaburzało przebiegu realizacji założonego programu. Jest jednak iskierka nadziei. Coraz więcej nauczycieli próbuje wprowadzać zmiany do swojej pracy, korzystając w niej z autorskich programów pomagających w aktywizowaniu uczniów.
Jeśli jednak nie zmieni się sposób myślenia na temat celu nauczania, jeśli nie będziemy traktować zdolnego ucznia całościowo jako istoty nie tylko inteligentnej czy twórczej, ale też społecznej, emocjonalnej, duchowej, trudno będzie cokolwiek zdziałać. Należy pamiętać nie tylko o stawianiu optymalnych wymagań, ale i o tym, że uczniowie ci potrzebują przede wszystkim wsparcia i zrozumienia ze strony zarówno nauczycieli, jak i opiekunów.
Magdalena Dobrzańska
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14