Imię i nazwisko:
Adres email:


Trzydziestoletnie dzieci

Nadopiekuńczość rodziców wobec swoich dzieci ma wiele wymiarów, a jej konsekwencje są trudne do przewidzenia. Przejawy nadopiekuńczości wobec dziecka cechują nie tylko matki i ojców, ale również dziadków, częściej babcie.

Wszystko zaczyna się niewinnie: pojawienie się dziecka w rodzinie to spełnienie się jako matki, ojca, teściów i dalszej rodziny. To zupełnie naturalne. Na dziecko się chucha i dmucha, chroni przed wszelkim złem tego świata. Od początku pojawienia się małej istoty zaczynają być ważne zwyczaje i rytuały, które mają sprzyjać rozwojowi potomka. Pierwsze dotyczą pożywienia. A więc produkty tylko naturalne, żadnych świństw masowej produkcji. Następnie czuwanie; na każdy odgłos lub ruch niemowlaka opiekunowie są gotowi zrobić wszystko, aby dziecię nawet przez moment nie kwiliło. W łóżeczku, na suficie i wokół pełno najnowszych modeli zabawek rozwijających inteligencję itp.

Zanim maluch osiągnie stosowny wiek, rodzina rozpoczyna polowanie na dobre przedszkole, a zaraz potem – planowanie szkoły. Zwołuje się narady, które dotyczą oblicza szkoły: katolicka, anglojęzyczna, społeczna, a może jeszcze inna? Gdy już podjęto strategiczną decyzję, okazuje się, że trafiono jak kulą w płot, bo do tej placówki matki zapisywały swoje jeszcze nienarodzone dzieci…

Kiedy sześciolatek trafia do rejonowej podstawówki, zaczyna się coś w rodzaju selekcji: z tą ci nie wolno, tamten nie na poziomie, baw się tylko z córką prezesa. Każde kichnięcie i podwyższenie temperatury o pół stopnia to dramat w rodzinie, a lekarz nieprzejawiający empatii nie nadaje się do leczenia. No i wakacje! Trzeba tak ułożyć harmonogram wyjazdów rodzinnych, aby je dopasować do terminu kolonii w siodle, a potem dalekich eskapad zagranicznych. Wszystko tak, aby dziecku nie zostawić ani dnia na zabawę w jednej piaskownicy z dziećmi z podwórka. Rozmowy z potomkiem tylko na wysokim szczeblu, bo dziecko ma być mądre, piękne i w ogóle wyjątkowe. Wszystkie zabawki mają być rozwijające, a babcia, jak chce mówić, to tak, by dziecka nie stresować. No i, broń Boże, jakiś kar!

Takie dziecko w szkole to prawdziwe utrapienie dla otoczenia. To, co zdarza się na porządku dziennym – zwykła sprzeczka między dziećmi o gumkę czy ołówek – urasta do rangi szkolnej awantury. Tacy rodzice nie mają najmniej szej wątpliwości, że ich pupilek został napadnięty i jest absolutnie niewinny. Zresztą ojciec prawnik może tę sprawę inaczej załatwić. Jeżeli zostaną wobec dziecka wyciągnięte jakiekolwiek konsekwencje, matka pójdzie do kuratorium, telewizji, radia, zaskarży szkołę w sądzie. Na sugestie nauczyciela, że wystarczy przeprosić poszkodowanego, pada sakramentalna odpowiedź: „Pani nie jest dla mnie żadnym autorytetem, uwzięła się pani na moje dziecko”.  

Dyrekcje szkół są zasypywane wszelkiego rodzaju wnioskami i monitami, z byle powodu odbywają się dziesiątki rozmów indywidualnych. Nie istnieje coś takiego, jak proces dydaktyczny, bo pewni rodzice lepiej wiedzą, co dla ich dziecka jest lepsze. Trzeba zmieniać tok zajęć, zestaw podręczników, wychowawcę, nauczycieli języków, plany wycieczek, bo dane dziecko to już zna, tam było. Każda ocena jest komentowana lub przeprowadza się swoiste dochodzenie, nawet jeśli dotyczy minusa przy piątce. Pod byle pozorem zwalnia się ucznia z lekcji kultury fizycznej, bo się zaziębi, zachoruje, zasłabnie, zemdleje. Posadzenie dziecka pośrodku sali, a nie daj Boże na końcu – kończy się interwencją w dyrekcji. A dziecko nie dość, że geniusz, to jeszcze utalentowane artystycznie; w szkolnych przedstawieniach musi grać tylko główną rolę, zajmować najlepsze miejsca w konkursach. Liczy się tylko wynik.

Dziecko takich rodziców przychodzi do szkoły ubrane jak na wybieg pokazu mód, obładowane soczkami, cukierkami, witaminami i innymi gadżetami. Najgorzej, gdy nadchodzi okres świąt lub komunii! Nie ma końca tym dennym rozmowom, co Jasiowi kupić, jakiej marki, kogo zaprosić na przyjęcie w salach hotelowych, gdzie zrobić zdjęcia studyjne itp.

I taki rodzic nawet przez moment się nie zastanawia, jak straszną krzywdę swoim zachowaniem robi własnemu dziecku! To wszystko kiedyś przecież odbije się na charakterze potomka. Kiedy wreszcie zostanie sam na sam z codziennymi problemami, nie potrafi sobie dać rady z najprostszą sprawą. Jak tu żyć? Każda porażka to tragedia, trudności w nawiązaniu partnerskich kontaktów, rozchwianie emocjonalnie, emocje nieadekwatne do współczynnika inicjacyjnego, głęboki dystans wobec rzeczywistości…

Jest takie zjawisko: 30-letnie dzieci, za które rodzice decydują, gdzie mają pracować, z kim się spotykać, za kogo wyjść za mąż itd. Znany jest mi przypadek mamy 25-letniej studentki, siedzącej na korytarzu uczelni, kserującej jej notatki, proszącej wykładowców o lepsze oceny. Spotkania córki z kolegami odbywają się przy niezamkniętych drzwiach do jej pokoju. Jej znajomi są dobierani pod kątem inteligencji, zasobności rodziny, wyznawanej wiary. Kolczyk w pępku lub dredy na głowie dyskwalifikują potencjalnego przyjaciela.

Cóż można poradzić chłopcom i dziewczętom nadopiekuńczych rodziców? Po pierwsze, szukajcie wsparcia w kręgu rodziny. Najlepiej u kogoś, z którego opinią rodzice lub dziadkowie się liczą. Metodą drobnych kroczków poszerzajcie pole własnego działania i możliwości. Należy przekonywać, że inni koledzy lub koleżanki sami np. chodzą na dodatkowe zajęcia, do biblioteki lub kina: „Przecież to tylko dwa przystanki, dam sobie radę. A gdybym się kiedyś zgubiła, to zrobię to i to”, „Mamo, nawet jak mi nie wyjdzie, dam sobie radę”. Wydłużać zaprogramowany czas na własne potrzeby, przyzwyczajać do rzadszych telefonów z informacjami o swoim losie. I nie rezygnować z pomocy psychologa, pedagoga, nauczyciela, do którego ma się zaufanie. Dyskretnie podsuwać literaturę na ten temat, namówić na jakiś film w telewizji, który pokazuje podobne sytuacje. I rozmawiać, szczerze i od serca. Nie bać się trudnych pytań: „Co by było, gdybyście ciężko zachorowali? Przecież muszę sobie wtedy poradzić”. Próbować skłonić rodzica do zwierzeń, jaki był w młodszym wieku, chwytać za słowa.

A ze strony wychowawców – okazywać nieszczęsnym dzieciom zainteresowanie i opiekę. Nie stronić od rozmów z rodzicami. Podsuwać przykłady, niestety, czasem mocne, aby rodzice zrozumieli sytuację własnego dziecka. O nie nietrudno: ucieczki z domu, uczestnictwo w sektach, powtarzanie klasy, próby samobójcze… Na spotkaniu z rodzicami na tematy wychowawcze poprosiłem jednego rodzica o przeczytanie pożegnalnego listu dziecka. To był wstrząs, kilka kobiet płakało. Trzeba przekonywać, że nie wszyscy muszą być wysoko wykształceni, aby osiągnąć sukces życiowy. Czasami ludzie bez statusu wyższego wykształcenia robią fantastyczne kariery, a ci po uniwersytetach i politechnikach klepią biedę. Największe firmy poszukują pracowników nie ze stopniami naukowymi, ale osób otwartych, niepokornych, mających własne zdanie, popadających w szkole w konflikty. Chcą takich, bo oni nie ulękną się konfrontacji, walki, przeciwności w życiu i pracy.

W życiu liczy się nie tylko osiągnięcie dobrobytu. W Discovery pokazywano eksperyment na małpkach: głodzono je i chłodzono, a potem wpuszczono do pomieszczenia, w którym w jednym końcu było wystawione mleko, a w drugim – wyłożona futrzana skórka. Wszystkie pobiegły do… futrzanej skórki i się do niej tuliły. Nie jedzenie jest najważniejsze, liczy się trochę ciepła.


Krzysztof Zajdel
Wrocław


 

Listopad 2006
REKLAMA
SPOŁECZNOŚĆ
KATEGORIE
NAJNOWSZE ARTYKUŁY

Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

#UOKiKtestuje - tornistry

Redakcja portalu 23 Sierpień 2021

"Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej lekturą jubileuszowej, dziesiątej odsłony Narodowego Czytania.

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021

RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021


OSTATNIE KOMENTARZE

Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana

~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21

Ku reformie szkół średnich - część I

~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14

Presja rodziców na dzieci - Wykład Margret Rasfeld

03 Listopad 2016, 13:09


Powrót do góry
logo_unii_europejskiej