Duch, tożsamość, przekonania w bieszczadzkich legendach
Psychoterapeuta Robert Dilts stworzył koncepcję poziomów logicznych (neurologicznych), które umożliwiają dokonanie kategoryzacji czynników określających kondycję człowieka i wyjaśnienie, w jaki sposób wpływają one na niezależne od niego warunki. Dilts wyróżnił sześć czynników, których analiza może ułatwić zrozumienie złożoności ludzkiego bytowania. Są to: duch, tożsamość, przekonania i wartości, umiejętności, zachowanie i środowisko.
Jak to rozgrywa się w Bieszczadach?
Nie ulega wątpliwości, że samo położenie i klimat Bieszczad wpływa dodatnio na samopoczucie. Wydaje się, że niebo i ziemia obejmują się ramionami, a przestrzenie połonin dają sercu ukojenie. Już te widoki działają pobudzająco na organizm, a duża wilgotność powietrza stwarza dogodne warunki rozwoju bujnej roślinności.
Ale podgórskie gleby tu nietęgie, więc i rolnictwo dość prymitywne. Z dawien dawna uprawiano zboża, zwłaszcza jęczmień i proso na kaszę, sadzono ziemniaki i kapustę, a w domowych ogródkach rosły warzywa. Spotkać też było można poletka z lnem i konopiami. W lasach zbierano grzyby, jagody i poziomki oraz orzechy laskowe (nazywane horiszkami), z których tłoczono olej. U Bojków w sadach rosły jabłonie, grusze i śliwy. Dwernicy polowali na jelenie i niedźwiedzie. Huculi, mieszkający w leśnych szałasach, żywili się prażoną kukurydzą kraszoną słoniną, owsianymi plackami i… gorzałką. U bogatszych na stołach spotkać można było węgrzyna i przaśne miody.
Podejmując walkę o przetrwanie w trudnych warunkach bytowych, część ludzi ciężko pracowała na roli, doglądając zwierząt hodowlanych, ale byli też tacy, którzy kradli i grabili; nie należało do rzadkości kłusownictwo. Zwykle spotykała ich kara, zbójników najczęściej wieszano.
Aż do drugiej wojny światowej stosowano uprawę przemienną: w jednym roku pole uprawne, w drugim pastwisko. Dopiero w latach 30. XX wieku siano kończynę i łubin, które są życiodajnym odczynnikiem dla ziemi. Dla rozszerzenia powierzchni gruntów wypalano zagajniki. W gospodarstwie siłą pociągową był koń, a na połoninach wół. Na nizinach wypasano krowy, owce i kozy, które na noc sprowadzano do wsi. W obejściu trzymano kury, kaczki, rzadziej świnie. W kurnych lub na wpół kurnych chatach zwierzęta przebywały w pomieszczeniach razem z ludźmi. Wiosną kupowano na nizinach woły na opas, a jesienią sprzedawano na rzeź. Zakupów dokonywano na Węgrzech, ale gdy wprowadzono granicę polsko-czeską, handel przeniósł się do Małopolski.
Ale bywały suche lata, długie śnieżne zimy, albo – wiosną – długotrwałe deszcze wywołujące niszczące zasiewy powodzie. Głód wtedy był powszechny; zwłaszcza na przednówku, gdy brakowało kartofli i kiszonej kapusty, zboża na chleb, bo licho udało się tego lata. Głód i bieda sprawiały, że ludzie chorowali. Szczególnym utrapieniem były zarazy – dżuma, cholera lub czarna ospa, które dziesiątkowały mieszkańców. W roku 1622 w Moczarnem wymarła połowa ludności, a w Lesku 303 żydów i 90 chrześcijan. Przed zarazą ludzie uchodzili w góry i lasy. Nie dziwią więc gorące słowa modlitwy „Od powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas, Panie”. Ale nie szkodziło też „zamówić nieszczęście” u miejscowej babki.
Różne niebezpieczeństwa czyhały zresztą na wylęknionych ludzi. A to niewidzialny duch, Propastnyk czynił zło, ukrywając się w wietrze, chmurze, lub źródle, którego wody zatruwał tak, że człowiek wił się w boleściach (na to była tylko jedna rada: wymówić zaklęcie „Duchu nieczysty, sczeznij!”). A to niekiedy dusi coś niebogę w nocy, ciężar wielki ma na piersi – to zmora podobna do czarnego kota, dawna dzieciobójczyni, odpuszczenia grzechów nie zaznawszy, ludziom włosy w kołtun splata, aż robactwo się tam zalęgnie… Gdy dziecko po nocach krzyczało, wiadomo było, że Mamuny go odmieniły. Mogły też sprawić, że dziewczyna czy chłopak się odkocha, ale wtedy trzeba niewiernego okładać brzozową rózgą do pierwszej krwi...
Mocy nieczystych w Bieszczadach dużo, ale dobry Bóg ustanowił, że koło uwite z witek leszczyny mocy złych nie dopuści. Ludzie ratunku szukali też w ziołach. Stara Horatyna znała ich cudowną moc. Zbierała zioła na uroczysku. Tarłycznyk i tendiwa podjęte w odpowiedni czas, właściwie zaparzone przez wiedźmę znającą zaklęcia, mogły uchronić przed zarazą. Trzysta lat temu, gdy w Bukowcu nad Solinką przechodziła morowica z morowcem (zaraza z morem), nie przedostałaby się na drugi brzeg rzeki, pustosząc kilka wsi, gdyby niejaki Drozd nie przewiózł ich przez rzekę za obietnicę, że jemu i jego rodzinie nic się nie stanie. Morowica kazała mu w każdą Wigilię przez całą noc palić świeczkę w oknie; jego potomkowie jeszcze w czasach międzywojennych tak czynili, aby ustrzec się od zarazy. A morowica z morowcem, tańcząc, tak śpiewali: „Żeby nie tarłycznyk, żeby nie tendiwa, to by była nasza cała mołodzawa”.
W każdej chłopskiej chacie suszyły się w sieni zioła – lekarstwo na przypadłości. Niestety zioła mogły mieć również zgubny wpływ. Na ten przykład Werłycia zaiste zamawiała chorobę, ale warzyła też mandragorę sprowadzającą na ludzi lub bydło nieszczęścia.
Podobno w tygodniu poprzedzającym Zielone Świątki, zwane z bojkowska Rusala, nagle w Bieszczadach pojawiały się rusałki. Oczekiwały na nie na Paportnej czady, dobre duchy. Na spotkanie sporządzały nalewkę z suszonych leśnych jagód i miodu dzikich pszczół. Biesom się to nie podobało i w glinianym garnku przygotowały wywar z wilczego łyka, korzeni nadrahuli i kwiatów arniki, do tego dodawały siarczystych przekleństw i łyżkę dziegciu. Czerenin, który podstępnie niósł nalewkę na ucztę rusałek i czadów, na Rabiej Skale rozbił dzban i plan biesów spalił na panewce.
W leczeniu chorób oprócz zaklęć, ziół, pomagały źródła, jak wody ze Zwierzenia leczące oczy. Sławą cieszyły się też życiodajne źródła w Radoszycach, Łopieniu, Wołosatym, Zawoziu, Studennym i Balnicy. Jako lekarstwa na skórę lub włosy używano ropy naftowej, która występowała w okolicy.
Tutejsi mogliby żyć długo w zdrowiu i szczęściu, a to za sprawą pewnego pustelnika, który mieszkał w Bieszczadach. Były mnich, pokutujący za pijaństwo, który żywił się jagodami, laskowymi i bukowymi orzechami, a kiedy głód mu dokuczył, to jadł nawet żołędzie i hubę bukową, razu pewnego sporządził eliksir młodości. Ale eliksir został utracony za sprawą pewnego Żyda…
Warto wspomnieć również o tym, że znane były działania o charakterze profilaktycznym. Ubrania posypywano popiołem bukowym przede wszystkim w celu odkażenia odzieży, belki chat smarowano olejem lnianym lub naftą, co odganiało robactwo.
Ludzie, żyjąc w jedności z przyrodą, wiele zjawisk tłumaczyli sobie na swój bajkowy sposób. Swoiste sposoby rozumowania doprowadziły do powstania całego systemu przekonań i wartości. Klęski żywiołowe, ciemność budząca lęk, bezradność wobec szybko rozprzestrzeniających się chorób dawała pole dla tworzenia domysłów i mitów. Propastnyk, Mamuny, morowica, morowec – to personifikacja odczuwanego strachu przed tym, co wymyka się kontroli, przeraża, bo jest wielką mocą tajemnej siły, z którą człowiek nie może sobie poradzić. Złowieszcza nieuchronność wymaga podjęcia środków i działań nadrealnych, stąd czary i magia, co pozwalało człowiekowi poczuć się pewniej w niezrozumiałej dla siebie sytuacji.
Mimo że napływające od wschodu na te tereny grupy etniczne były bardzo zróżnicowane, to tu, przy zachowaniu pamięci o kulturowych korzeniach, następowała ich integracja. Widać to w tradycjach świętowania, obrzędach świeckich, dbałości o strój, sposobie budowania domów i zagospodarowania obejścia, a nawet w sposobach przyrządzania posiłków. Obok wiary w czady, biesy istniał zawsze pierwiastek religijny – wiara w Boga, który mimo nadciągających od czasu do czasu nieszczęść ze strony Złego jednak chroni nasze życie, do którego warto zwracać się w potrzebie.
Wśród pól i lasów budowano liczne kaplice, kościółki i cerkwie. Ludzie się modlili, pokładając nadzieję na lepsze jutro. Człowiek wtopił się w ten rytm życia przyrody, a duszę koił, patrząc na rozlegle połoniny i marzył…
Izabella Łukasik
Uniwersytet im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14