Szansa na powrót alkoholika do życia
Owszem, zdarza się, że człowiek z problemem alkoholowym w przypadku spiętrzenia się kryzysów dochodzi i tak do rozrachunku z samym sobą, ale dzieje się to kosztem zniszczenia systemów obronnych organizmu. Dla uzależnionego jedynym ratunkiem pozostaje pomoc kogoś z najbliższego otoczenia.
Gdy zapytać alkoholika, co jest jego głównym problem, zawsze odpowiada, iż powodem jego utrapienia jest, oczywiście, alkohol. Tak, alkohol. Ale ta prosta odpowiedź nie uwzględnia całej złożoności problemu uzależnienia, gdyż pełne zrozumienie sytuacji konkretnego człowieka dotkniętego chorobą alkoholizmu nie jest łatwe nawet dla specjalisty z dużym doświadczeniem zawodowym. Tym bardziej jest to trudne do pojęcia dla osób z otoczenia chorego. A mimo to, w dużej mierze od najbliższych zależy powodzenie wyprowadzenia człowieka z nałogu.
Kiedy bliska osoba decyduje się pomóc członkowi rodziny w nieszczęściu, najpierw musi dociec, co jest przyczyną, że młody, czasem zdolny i opanowany człowiek ulega pokusie nałogu? Może to ucieczka przed piętrzącymi się trudnościami życiowymi, a może próba rozwiązywania problemów przez świadomą ucieczkę od zetknięcia się z nękającymi opresjami lub bolesnymi emocjami? Świadome przeżywanie wszelkich przeciwności losu oznacza przecież podjęcie trudu zmiany dotychczasowego postępowania lub nowego uszeregowania hierarchii wartości, a nawet zdecydowania się na przełom w kontaktach ze światem zewnętrznym. Choroba, być może, jest wynikiem błędnej decyzji w rozwiązywaniu istotnych trudności życiowych.
Powstaje błędne koło: człowiek uzależniony nadal pozostaje w nierozwiązanej sytuacji życiowej, a z drugiej strony pojawiają się nowe wyzwania, jak poradzić sobie z fizycznymi, psychicznymi i społecznymi konsekwencjami choroby, która na dodatek pogarsza jego stan zdrowia. W takiej sytuacji powrót do normalnego życia jest możliwy tylko wtedy, gdy nastąpi przezwyciężenie obu problemów naraz. Dlatego jest konieczne likwidowanie zarówno skutków nadużywania alkoholu, jak i usuwaniajego przyczyn, których uzależniony nie próbował lub nie był w stanie sam rozwiązać. Skoro alkoholik, jak wiemy, nie może się spodziewać spontanicznego olśnienia, jak wyjść z pułapki, jedynym ratunkiem stają się osoby z najbliższego otoczenia, które podejmą trud poznania i zrozumienia istoty jego problemu. Tylko w ten sposób można przezwyciężyć chorobę.
Grupa, którą poddałam skrupulatnemu sondażowi, to 150 mężczyzn w wieku 18-70 lat, pochodzących w większości z miejscowości od dwudziestu do stu tysięcy mieszkańców, a w jednej trzeciej ze wsi. Prym w tej grupie wiedli żonaci mężczyźni (49,3%), drugą pozycję na liście zajmowali kawalerowie (23,3%), następnie rozwiedzeni (13,3%), na końcu – żyjący w konkubinacie (5,3%) i jeden wdowiec. Blisko połowa mężczyzn z tej grupy miała wykształcenie zawodowe, pozostali deklarowali wykształcenie średnie i podstawowe, a tylko 8% panów szczyciło się wyższym wykształceniem.
Jakie zawody reprezentowali? Tu nie ma niespodzianek – wszystkie. Największa grupa to ekonomiści, handlowcy i sprzedawcy (9,3%), potem maszyniści, kierowcy, elektrycy, elektromonterzy i wreszcie – osoby zatrudnione w sektorze rolnym. Do fachów murarza, tynkarza, ślusarza, spawacza, tokarza, stolarza, cieśli przyznawał się zaledwie mały odsetek respondentów. Wśród nadużywających trunków wyskokowych dość liczny zespół stanowili emeryci i renciści – aż 16%. I jeszcze dwie ważne liczby: 12% osób deklarowało się jako bezrobotni, a 15% moich rozmówców nie potrafiło określić swojego obecnego statusu dotyczącego zatrudnienia (sezonowi pracownicy najemni, podejmujący dorywcze prace w szarej strefie, handlarze uliczni itp.).
Ciekawe, że pracą w wyuczonym zawodzie szczyciło się zaledwie 26% pytanych, a wśród nich mechanik samochodowy, konserwator maszyn i urządzeń przemysłowych, ślusarz, spawacz, szlifierz, elektryk, elektromechanik, murarz, tynkarz i rolnik. Kilkunastu badanych przyznało się do braku wyuczonego zawodu lub nie odpowiedziało na to pytanie. Odpowiedzi potwierdziły też znaną skądinąd prawdę, że wielu rodaków bardzo rzadko znajduje się pracę w wyuczonym zawodzie lub, poszukując zajęcia, często przekwalifikowuje się lub korzysta z innych posiadanych umiejętności.
Co łączy tych wszystkich mężczyzn? Były alkoholizm. Nałóg, w który wpadli z różnych przyczyn, ale z którym nie byli w stanie się sami uporać. Choć zadawałam pytania grupie zaledwie stu pięćdziesięciu mężczyzn, warto zdać sobie sprawę, że mówimy o wielkim problemie społecznym. Z problemami alkoholowymi boryka się bowiem obecnie bezpośrednio lub pośrednio większość Polaków. Właściwie można mówić o społecznej epidemii, bo picie alkoholu zagraża zarówno rozwojowi osobistemu naszych obywateli, jak i zachwianiu relacji społecznych.
Uzależnienie od alkoholu to choroba, która się zaczyna i rozwija podstępnie, polega na niekontrolowanym piciu i doprowadza z czasem do przedwczesnej śmierci. Chorobę tę można powstrzymać, jeżeli osoba uzależniona podejmie terapię w placówce odwykowej, takiej jak wspólnota AA czy Klub Abstynenta. Jedyny sposób na uratowanie życia to abstynencja i nauka zapobiegania nawrotom nałogu. Jednakże działające w organizmie mechanizmy tej choroby powodują, iż zdecydowana większość osób uzależnionych unika leczenia.
Powrót do trzeźwości stawia alkoholikowi bardzo trudne wymagania. Są one tym trudniejsze, im bardziej zaawansowana jest choroba alkoholowa, w której znalazł się dany człowiek, zwłaszcza w fazie, którą charakteryzuje wzrost iluzji i generalnych zaprzeczeń. Osoba uzależniona tylko w wyjątkowych wypadkach potrafi sama uznać się za chorą i zwrócić się o pomoc do specjalistów. Dlatego szansa na powrót alkoholika do życia w trzeźwości pojawia się wtedy, gdy najbliższe otoczenie potrafi stanowczo reagować na przejawy alkoholizmu we wczesnych stadiach uzależnienia. Ludzie uzależnieni, żyjący w oderwaniu od rodziny lub w samotności, mają dlatego znacznie mniejsze możliwości uwolnienia się od choroby alkoholowej.
Walka z alkoholizmem w naszych warunkach jest trudna, gdyż powszechne jest pobłażanie dla „pijaków”, których otacza mgiełka sympatii. Przez wiele lat środowisko patrzy przez palce na wybryki „lubiącego wypić” kolegi lub członka rodziny, jakby to nie miało żadnego znaczenia, a nawet było zabawne. Przez to każdego dnia miliony Polaków żyje w atmosferze przesiąkniętej spirytusem, w bliskim kontakcie z alkoholikami. Zaczynamy reagować dopiero wtedy, kiedy „problem” wchodzi w dramatyczną fazę. Teraz już nie wystarczy przemawianie do rozumu, gdyż sytuacja wymknęła się spod kontroli zainteresowanego i przestała być kwestią jego dobrej lub złej woli. Teraz jeszcze pomóc może terapeuta lub osoba z najbliższego otoczenia.
Jest to możliwe, ale bardzo trudne. Osoba, która staje przed tym problemem, musi zdawać sobie sprawę, że na początku jest odbierana przez alkoholika jak ktoś, kto chce mu zabrać to, co jest dla niego najważniejsze: możliwość zaspokojenia alkoholowego głodu. Te pełne poświęcenia osoby muszą więc dać coś w zamian: nadzieję na wspólne pokonanie wszelkich trudności, zapewnienie o swej miłości lub przyjaźni. Muszą się jednak liczyć z odrzuceniem oferty pomocy, z pogardą dla żywionych uczuć, oporem i wybuchami gniewu.
Jak wspomniałam, osobą udzielającą wsparcia alkoholikowi jest zazwyczaj żona lub matka – dwie najważniejsze istoty w życiu mężczyzny. Uczucie, które ich łączy, to więcej niż w połowie przypadków miłość, w pozostałej części – przyjaźń. Jak silne muszą być te uczucia, jeśli latami kobiety te potrafią żyć w strachu, cierpieniu, niepewności, czasem znosić biedę. Jedyną ich siłą jest niejasne przeczucie, że któregoś dnia mąż lub syn rozpocznie nowe życie. Bez alkoholu.
Prawie połowa pytanych przeze mnie byłych alkoholików, czy byliby w stanie wydostać się o własnych siłach z upokarzającego nałogu, odpowiedziała, że byłoby to raczej niemożliwe. Jako najczęstszą formę wsparcia od osób oddanych sobie wymieniali pomoc psychiczną, polegającą na wyciszeniu emocji oraz wniknięciu w problemy, które doprowadziły ich do nieszczęścia. Doceniali zaszczepienie wiary we własne siły oraz to, że życie bez wódki jest możliwe. Podkreślali też istotną wagę pomocy duchowej, polegającej na budzeniu ufności w Bożą pomoc. Prawie sto procent badanych mężczyzn uważa osobę, która ich wsparła w nieszczęściu, za wierzącą lub przynajmniej wyznającą przekonanie, że w życiu nic się nie dzieje bez przyczyny. To, że przeszli przez piekło alkoholizmu, może oznaczać, że Bóg wystawił ich na próbę, by potem to wynagrodzić. Niebagatelna dla osób dotkniętych alkoholizmem była pomoc materialna ze strony bliskich; z wdzięcznością wspominają żony i matki, które – gdy byli bez środków do życia – utrzymywały ich, płaciły rachunki za mieszkanie, światło itp.
Blisko połowa ankietowanych wyznała, iż osoba wspierająca uczestniczyła wraz z nimi w spotkaniach grup AA, podczas których, dzięki rozmowom z osobami o podobnych problemach, zyskali punkt oparcia, a jednocześnie sami mogli dać innym coś ze swoich doświadczeń, choćby przekonanie o sensie życia lub przyjętym systemie wartości. Ważne było też to, że mogli pozwolić sobie na wyrażenie własnego niepokoju lub gniewu, podzielenie się odczuciem przeżywanej od czasu do czasu pustki. To właśnie w takich chwilach ważne było to, że mieli kogoś, do kogo mogli się zwrócić o pomoc. Doceniali takie cechy charakteru oddanej im osoby, jak szczerość, cierpliwość, wyrozumiałość, serdeczność, ofiarność; 60% badanych jest zdania, że „w tamtym okresie” zachowywali się fair wobec najbliższej im osoby, a blisko 40% ma sobie w tej kwestii wiele do zarzucenia.
W swych badaniach próbowałam też znaleźć odpowiedź na pytanie, w jakim stopniu osoba nieuzależniona jest w stanie zrozumieć osobę uzależnioną? 52% ankietowanych uważa, iż osoba nieuzależniona jest w stanie rozumieć potrzeby osoby uzależnionej, pozostali byli przeciwnego zdania. Ta rozbieżność opinii bierze się stąd, że pomocy alkoholikom udzielają zarówno specjaliści znający meandry psychiki osoby uzależnionej i mechanizmy działania choroby, jak i niepijący członkowie rodziny i przyjaciele, którzy w przeszłości sami przeszli przez piekło tej choroby, a dziś dziękują Bogu za każdy trzeźwy dzień życia.
Na koniec przytoczę kilka wypowiedzi zapisanych w ankietach, które – jak sądzę – wystawiają najlepsze świadectwo, jakie człowiek może wystawić drugiemu człowiekowi: „Najwięcej zawdzięczam żonie. Mimo że wyrządziłem jej tyle krzywd, ona ciągle jest ze mną… Mogę zawsze na nią liczyć, nigdy nie zostawiła mnie w potrzebie. Gdyby nie ona, nie wiem, czy byłbym jeszcze wśród żywych”. „Najwięcej w życiu zawdzięczam Bogu. Wierzę, że to, co robię, jest Jego planem wobec mnie”. „Najwięcej zawdzięczam żonie, ponieważ umiała wychowywać dzieci prawie bez mojego udziału, a także to, że potrafiła skłonić mnie do podjęcia terapii”.
Aneta Skuza
Wyższa Szkoła Biznesu i Przedsiębiorczości
w Ostrowcu Świętokrzyskim
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14