Imię i nazwisko:
Adres email:


Nie mamy odwagi wybrać?


Nastał czas, że każdy nauczyciel ma możliwość wyboru programu, który według niego najlepiej będzie służył realizacji celów edukacyjnych i wychowawczych. Do tego w klasach czwartych szkoły podstawowej i pierwszych gimnazjum jak z rogu obfitości posypały się rozmaite propozycje podręcznikowe.


A więc nauczyciel powinien być wreszcie zadowolony! Od lat, jak sięgnąć pamięcią, narzekało się na kiepskie programy przeładowane wiedzą sięgającą czasem poziomu uniwersytetu. Teraz wolno nauczycielowi wybrany program modyfikować na różne sposoby, aby dostosować go do potrzeb i oczekiwań środowiska. Co więcej, może sam opracować program według własnego pomysłu. Myślę jednak, że ta ostatnia możliwość dotyczyć będzie raczej nielicznych, którzy podobne kroki podejmowali już wcześniej. Zdecydowana większość, jak wiem z doświadczenia, sięgnie po gotowe propozycje. Czy to novum szkolne zostało przyjęte z aplauzem, jakiego można się było spodziewać? Śmiem twierdzić, że raczej napędziło nauczycielskiej braci strachu i wprowadziło w stan dezorientacji.


O nowych programach mówiło się od wczesnej wiosny. Niektóre, co bardziej przedsiębiorcze wydawnictwa rozsyłały swoje oferty zakupu programów i podręczników do szkół i część nauczycieli, nie mając możliwości konfrontacji, chwytała to, co nawinęło się pod rękę. Wątpię jednak, czy to właściwa droga do rozeznania się w tej literaturze, zwłaszcza że ceny niektórych programów sięgały 10 złotych, a podręczników... lepiej nie mówić. Nic więc dziwnego, że zapanowało ogólne zdenerwowanie, pretensje i niepokój.


W końcu maja niekompletne pakiety programów pojawiły się w bibliotekach pedagogicznych i ośrodkach metodycznych. Można się więc było spodziewać, że instytucje te przeżyją prawdziwy szturm osób żądnych wiedzy o nowościach, ale wkrótce się okazało, że tak nie jest. Większość nauczycieli po prostu nie była gotowa do samodzielnej penetracji. Czekano na zapowiedziane przez ośrodki metodyczne konferencje i warsztaty. Owszem, były informacje, chętnych próbowano wyposażyć w wiedzę umożliwiającą dokonanie oceny i wyboru programu, ale tego, czego spodziewał się nauczyciel, nie zagwarantowano. A nauczyciel chciał wziąć do ręki cały zestaw programów (przynajmniej podczas zajęć, jeśli już nie mógł zabrać ich do domu), zobaczyć na własne oczy wszystkie podręczniki do poszczególnych przedmiotów, ale było to niemożliwe. Problematyczny jest wybór, jeśli nie widzi się całej obudowy programu. Takiego wszechstronnego oglądu ośrodki metodyczne nie mogły zapewnić, bo same nie dysponowały zestawami podręczników, ćwiczeń dla uczniów i książek dla nauczyciela.


Tuż przed wakacjami wiele osób skorzystało ze wspaniałomyślności co prężniejszych wydawnictw, które zaopatrywały we wszystko, co w tym wypadku było marzeniem nauczyciela - po części za darmo, po części po obniżonych znacznie cenach, a to, czego jeszcze nie wydrukowano, obiecywano dosłać w późniejszym terminie. Akcja godna uznania, tylko czy czasem właśnie nie stanie się swoistą pułapką, bo stanowić będzie jedyne kryterium wyboru? Nie każdy bowiem zechce dalej poszukiwać doskonalszych rozwiązań, gdy tu dostaje wszystko gotowe i na dodatek za darmo lub przynajmniej taniej.

*

Obawy może budzić kolejna sprawa, mianowicie widoczny u wielu osób lęk przed samodzielnym podjęciem decyzji. Nawet najbardziej wszechstronna prezentacja propozycji programowych i podręcznikowych części nauczycieli zwyczajnie nie wystarczała. Widać, że najchętniej podparliby się czyjąś decyzją. Wygląda na to, że niby chcemy decydować o metodach nauczania, ale gdy nadarzy się taka okazja, nie starcza nam odwagi. Nie trudno dostrzec w tym lęku przed odpowiedzialnością. Dotychczas, jak się coś nie wiodło, można było winą obarczyć program. Teraz, kiedy się samemu wybiera, odpowiedzialność spada na nas samych.


Na dobrą sprawę, już pięć lat temu, gdy pojawiła się propozycja pod nazwą "To lubię", można było odchodzić od totalnie krytykowanego programu nauczania języka polskiego. Mimo to nie tak znów wiele osób zaryzykowało. Większość, ciągle narzekając, trwała przy starym i czekała na inne rozwiązania - aż do dziś. Motywacje tego były różne, ale najczęściej wchodziła właśnie w grę ukryta nadzieja, że ktoś wyraźnie powie, co jest dobre, a co złe i zaleci, co wybrać.


Spotkania i rozmowy z nauczycielami utwierdzają mnie w przekonaniu, że większość osób dość tradycyjnie postrzega cele i zadania swojego przedmiotu i raczej lęka się rozwiązań rzeczywiście nowatorskich. Wybory często padają na propozycje bardzo tradycyjnie ujmujące edukację oraz na materiały, których autorzy budują projekty ogromnie szczegółowe, dając obok programu rozkład materiału, a czasem nawet scenariusze zajęć. Przeciętny nauczyciel nie ma czasu na tworzenie własnych projektów i nic go nie motywuje do takiej twórczości; chce gotowych wzorów, które po niewielkim lub żadnym retuszu będzie realizował. Jeśli decyduje się na doskonalenie zawodowe, to też żąda, aby na spotkaniach wykonywać wspólnie to, co mu potrzebne w szkole, kosztem treningu umiejętności, który pozwoliłby na samodzielność.


Myślę, że bardziej zindywidualizowane projekty powstaną dopiero w przyszłości, kiedy już nauczyciele spokojnie przerobią wybrane i niewybrane programy. Na to trzeba jednak czasu. Szkoda, że nie pomyślano o tym, aby dać nauczycielowi przynajmniej rok na zapoznanie się z nowymi programami, wymianę uwag na łamach prasy fachowej i podczas spotkań z doradcami. Na dobrą sprawę skoro od dawna było wiadomo, że nastanie czas wolnego wyboru programu, to ktoś te programy wcześniej musi ułożyć, zatwierdzić, wydać i jakoś muszą dotrzeć do świadomości nauczycieli. To cały proces! Nietrudno wyobrazić sobie, że gdyby uruchomiono go przynajmniej rok wcześniej, nie byłoby dziś tyle niepokoju, a i podręczników nie trzeba by tworzyć w takim pośpiechu.

*

Uważam, że ten rok szkolny trzeba uznać za rok próbny. Wiele propozycji programowych nie będzie wdrażanych, inne wybory mogą się okazać chybione. Dopiero w realizacji wyjdą na jaw ich różne niedoskonałości. Oby było ich jak najmniej, bo weryfikacja będzie się odbywać kosztem dzieci! I kosztem nauczyciela! To on poniesie przecież wydatki związane z zakupem programu i całej jego obudowy potrzebnej mu do pracy. Z tego też chyba powodu wielu nauczycieli ogranicza wprowadzenie nowych koncepcji tylko do obligatoryjnie wskazanej klasy czwartej szkoły podstawowej i pierwszej gimnazjum.


Cała aktualna oferta podręcznikowa powinna się znaleźć, moim zdaniem, w bibliotekach pedagogicznych z adnotacją: do wykorzystania na miejscu. To chyba jedyny prosty sposób, by wszyscy, którzy zechcą, mogli w każdej chwili zobaczyć proponowane do danego przedmiotu komplety podręczników dla ucznia i książki dla siebie. O tym, by tak wyposażyć każdego doradcę, nawet nie marzę. Jeśli planuje się tych ludzi wyeliminować, czy też zmienić ich rolę w procesie doskonalenia nauczycieli, może nie miałoby to teraz sensu? Tylko kto, jeśli nie specjalista praktyk, może najlepiej ocenić przeróżne koncepcje? Bo przecież nie pracownik naukowy czy urzędnik, który obraz klasy szkolnej ma już tylko we wspomnieniach? Ani nie wydawca, który zawsze będzie promował przede wszystkim to, co sam wydał! I czy każdy z nich zdoła dotrzeć do wszystkich nauczycieli w najbardziej odległe zakątki kraju?


Musi być ktoś, kto sam próbując różnych nowości, sprawdzi w praktyce te zmiany, powie zdezorientowanym, jak po nowemu myśleć o uczeniu swojego przedmiotu i pomoże połączyć z tym, co było dotąd dobrego, aby nikt nie zagubił się w nazewnictwie żywcem wziętym z zachodnich opracowań, a odnoszącym się do tego, co wielu z nas robi od lat i nazywa po swojemu i żeby nie zamieniał lekcji… w widowisko pełne efektów specjalnych o wątpliwych treściach.


Dobrze byłoby, aby każdy nauczyciel doradca został zaopatrzony we wszystkie zatwierdzone przez ministerstwo programy do jego przedmiotu (bloku, ścieżek) za pośrednictwem swojego kuratorium. Po pewnym czasie można by je zwrócić do ośrodków doskonalenia lub bibliotek pedagogicznych.


I na koniec jeszcze jedna uwaga. Prawo do wolności wyboru programu ze swojego przedmiotu może ulec ograniczeniu jeszcze z jednego banalnego powodu. Rzeczywistość pokazuje, że w każdej szkole (czy gminie) znajdzie się operatywna osoba, która wybierze i zdecyduje, jaki program z danego przedmiotu będzie realizowany, a inni muszą się temu podporządkować. A w przypadku całej serii wydawniczej programów wybór dokonany np. przez historyka wymusza z tych samych powodów wybór na polonistach. Na rzeczową dyskusję i dogadywanie się trudno stawiać na tym etapie, bo siła argumentacji słabnie, kiedy się próbuje sięgać po "dowody" (programy, podręczniki), które dopiero mają się ukazać, a pozostają jedynie gołosłowne zapewnienia, że są doskonałe, uwzględniają nauczanie w blokach, ścieżki międzyprzedmiotowe itp.


Myślę, że te parę uwag i opinii formułowanych na gorąco może przydać się decydentom, aby jeszcze to i owo poprawić i usprawnić.


Grażyna Jańczyk

nauczyciel doradca
Poddębice

Październik 1999
REKLAMA
SPOŁECZNOŚĆ
KATEGORIE
NAJNOWSZE ARTYKUŁY

Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"

Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022

#UOKiKtestuje - tornistry

Redakcja portalu 23 Sierpień 2021

"Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej lekturą jubileuszowej, dziesiątej odsłony Narodowego Czytania.

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021

RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci

Redakcja portalu 12 Sierpień 2021


OSTATNIE KOMENTARZE

Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana

~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21

Ku reformie szkół średnich - część I

~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15

"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"

~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14

Presja rodziców na dzieci - Wykład Margret Rasfeld

03 Listopad 2016, 13:09


Powrót do góry
logo_unii_europejskiej