Misja czy zawód
Problem misji, posłannictwa, powołania, wiązany m.in. z pracą nauczycieli i lekarzy, staje z niezwykłą ostrością w czasie strajków tzw. budżetówki. Dramatyzm i determinacja strajkujących nauczycieli i lekarzy wyraża się nie tylko w świadomości niewielkiej skuteczności protestu tych grup pracowników, lecz przede wszystkim w świadomości negatywnego odbioru społecznego tej formy protestu przez wielu ludzi przywiązanych do tradycyjnego przypisywania pracy nauczyciela czy lekarza rangi misji. Negatywna ocena strajków tych grup zawodowych, wsparta taką właśnie argumentacją, została sformułowana także przez oficjalne czynniki państwowe, rządowe, kościelne.
Problem, który się za tą sprawą kryje, jest na tyle poważny, że nie można go odnieść wyłącznie do sytuacji strajkowej. Określenie rodzaju i charakteru pracy nauczycieli i lekarzy wpływa na sposób ich traktowania przez instytucje społeczne i członków społeczeństwa we wszystkich sytuacjach życiowych, a co za tym idzie wyznacza ich rolę, prawa i obowiązki, ocenę pracy, wynagradzanie, prestiż itp. Nie można także zneutralizować tego problemu żartobliwie ironicznymi (choć nie pozbawionymi racji) uwagami, że misji i posłannictwa nie przypisuje się piekarzom zaopatrującym nas w "chleb powszedni", murarzom zapewniającym nam "dach nad głową" czy aparatowi sprawiedliwości (sędziom, prokuratorom, adwokatom), wojsku i policji stojącym wszak "na straży" prawa, granic, bezpieczeństwa.
Problem zakorzeniony jest bowiem w głębi naszej historii i kultury. 123 lata zaborów, braku państwa, instytucji społecznych i politycznych wytworzyły, jak wiadomo, sytuację, w której za dziedzictwo narodowe, za moralne i kulturalne przetrwanie Polaków odpowiedzialność spadła na pisarzy, kapłanów, nauczycieli, lekarzy. Literatura (a nie inne dziedziny życia) dostarczała "wieszczów narodowych", propagowała postacie "siłaczek", "Judymów", księży - Robaka czy Marka, nawet kupiec Wokulski urósł przejściowo do rangi misjonarza.
Wszystko to było zamiast, a nie obok urzędników, bankierów, polityków, którzy uprawialiby swoje zawody w normalnie funkcjonującym społeczeństwie posiadającym własne państwo. Zapewnienie ciągłości historycznej, tożsamości kulturowej, odrębności narodowej spadło wyłącznie na pracowników sfery ducha, przekraczając ramy ich normalnych zadań i obowiązków. Potem blisko pół wieku ograniczonej suwerenności Polski Ludowej sprzyjało utrwalaniu się stereotypów, nie zaś ich rewizji.
Odszedł, co prawda, w przeszłość mit posłannictwa włościan; jedynie na sztandarach zostało hasło "Żywią i bronią", powszechnie natomiast mówi się o efektywności gospodarczej polskiego rolnictwa. Mit "świętego proletariusza", przyczyniwszy się do awansu społecznego robotników, uległ w Polsce Ludowej rozdęciu i karykaturalizacji, by ostatecznie zaowocować równie robotniczym mitem "Solidarności" zrodzonej w stoczni im. Lenina, która okazała się grabarzem swej epoki, epoki dziejowego i cywilizacyjnego posłannictwa proletariatu, grabarzem nadziei i mistyfikacji.
Tak więc przypisywanie szczególnej roli niektórym zawodom, grupom społecznym i rodzajom działalności bywało uzasadnione, pożyteczne, płodne w wyjątkowych okresach naszej historii, kiedy przejmowały one na siebie funkcje, których nie mogły spełnić nie istniejące lub pozorne instytucje i rodzaje działalności publicznej. Staje się ono natomiast wątpliwe, a nawet szkodliwe, w czasach normalności, wówczas gdy pisarze i aktorzy ze swych zawodów czynią narzędzia polityczne, gdy od nauczycieli i lekarzy zamiast dobrego nauczania i leczenia wymaga się dźwigania odpowiedzialności za państwo, ustrój, reformy, wspólnotę narodową, kondycję obywateli, gdy od kapłanów miast "dobrej nowiny", pocieszenia i pouczenia moralnego oczekuje się wskazówek dotyczących kształtu praw i instytucji społecznych i politycznych.
Niezależnie zatem od osobistego, subiektywnego poczucia misji żywionego przez poszczególnych nauczycieli, lekarzy czy pisarzy, niezależnie od powołania, którym kierują się kapłani, wszyscy oni spełniają realne funkcje w państwie, społeczeństwie, wspólnotach lokalnych i wyznaniowych. Zaspokajają istotne potrzeby ludzkie: oświaty, ochrony zdrowia, rozrywki i refleksji, kontaktu z transcendencją i sacrum. Są to zatem zawodowe służby społeczne, jedne z wielu zapewniających normalne funkcjonowanie ludzkiej wspólnoty zorganizowanej w państwo i jego części składowe. Krocząc drogą do normalności społecznej powinniśmy zacząć traktować nauczycieli, lekarzy, pisarzy i kapłanów nie w kategoriach posłannictwa czy misji, lecz w perspektywie rzetelności zawodowej i zakresu służby społecznej.
Jeśli jednak chcielibyśmy szukać odmienności i swoistości tych grup zawodowych, to nie w przypisywanych im metafizycznych cechach czy wyjątkowej roli historyczno-kulturowej, lecz w sposobach rozwiązywania problemu finansowania ich działalności sterowanego przez budżet państwa bądź wyłącznie przez indywidualne wybory i możliwości obywateli. Inaczej mówiąc, trzeba sobie odpowiedzieć na pytania o to, czy oświata, służba zdrowia, kultura mają być powszechnie i bezpłatnie dostępne (a więc finansowane centralnie), czy częściowo odpłatne (a jeśli tak, to przez kogo i w jakim zakresie finansowane), czy też wreszcie całkowicie poddane mechanizmom rynkowym, zasobności odbiorców i atrakcyjności oferty, a więc finansowane bezpośrednio z kieszeni poszczególnych obywateli płacących za naukę, leczenie, wypoczynek. Podobnie jak odpowiedzieć trzeba sobie na pytanie o to, czy działalność funkcjonariuszy wspólnot religijnych ma być finansowana z budżetu państwa, czy na zasadzie darów "co łaska", zwolnień i ulg podatkowych, celnych itp., czy też ma się opierać na dobrowolnym opodatkowaniu się członków gmin wyznaniowych na ich rzecz.
Tylko w takiej płaszczyźnie można dziś sensownie dyskutować i oceniać społeczną rolę pisarzy, aktorów, nauczycieli, lekarzy, kapłanów, pozostawiając na kartach podręczników naszej historii opowieści o pełnionej przez nich misji i posłannictwie. Potrzebne jest nam to m.in. po to, byśmy zaczęli żyć normalnie i nie musieli w przyszłości wracać znów do wzorów znanych z historii, by w naszym codziennym życiu prawo było prawem a nie bezprawiem, nauczyciele nauczycielami, a nie misjonarzami, misjonarze zaś misjonarzami, a nie przywódcami politycznymi. Ciężar historycznych kostiumów może bowiem nie tylko krępować nasze ruchy, lecz także rodzić iluzje, w których za rzeczywistość brać będziemy widma przeszłości.
Andrzej Kołakowski
Uniwersytet Warszawski
Warszawska Liga Debatancka dla Szkół Podstawowych - trwa przyjmowanie zgłoszeń do kolejnej edycji
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Trwa II. edycja konkursu "Pasjonująca lekcja religii"
Redakcja portalu 29 Czerwiec 2022
Redakcja portalu 23 Sierpień 2021
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
RPO krytycznie o rządowym projekcie odpowiedzialności karnej dyrektorów szkół i placówek dla dzieci
Redakcja portalu 12 Sierpień 2021
Wychowanie w szkole, czyli naprawdę dobra zmiana
~ Staszek(Gość) z: http://www.parental.pl/ 03 Listopad 2016, 13:21
Ku reformie szkół średnich - część I
~ Blanka(Gość) z: http://www.kwadransakademicki.pl/ 03 Listopad 2016, 13:18
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:15
"Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie"
~ Gość 03 Listopad 2016, 13:14